sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 5

*kilka dni później*
Klaudyna od kilku dni nie pojawia się w szkole, ani w pracy czy w ogóle gdziekolwiek. Wiem,że to co się zdarzyło bardzo mocno nią wstrząsnęło, ale powinna wrócić do normalności. Jeremi opowiada mi czasem, że mało je i prawie w cale nie wychodzi z pokoju. Jej matka oczywiście w ogóle nie widzi nic złego w zaistniałej sytuacji. Staramy się z Kacprem w jakiś sposób ją wspierać, ale ona w ogóle nie chce nas widzieć. Dziś jest sobota i organizują u nas jakiś wiosenny festyn. Razem z Kacprem mamy zamiar zabrać na niego Dusię. Drzwi do jej domu otwiera nam jej starszy brat. Dziewczyna siedzi w kuchni.
-Siema!- krzyczymy radośnie.
-Hej- odpowiada słabo.
-Szykuj się. Idziemy na festyn wiosenny, ale to już!- zachęcam ją.
-Nie chcę- skamle.
-Szybko! Bez wymówek!- mówi Kacper.
-No...okej- wstaje od stołu i udaje się na górę.
*oczami Klaudyny*
Chłopaki zawsze muszą coś sobie ubzdurać. Ale może to dobrze, może powinnam już wyjść z domu. Nie mogę cały czas rozpamiętywać tego co wydarzyło się w tamtym burdelu. Ubieram pierwsze lepsze ciuchy znalezione w szafie i schodzę na dół. Oboje uśmiechnięci stoją przy drzwiach. Uwielbiam ich, są najlepsi.
Droga na polane, na której odbywa się festyn jest trochę długa, ale Marco i Kacper cały czas zasypują mnie żartami. Gdy docieramy na miejsce ognisko już się pali, gra orkiestra i wszyscy się bawią. Bierzemy ze stołu kiełbaski i pieczemy je na grillu, tańczymy po prostu dobrze się bawimy. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam się uśmiechać. Niestety mój uśmiech nie trwa zbyt długo. Zabawę przerywa moja pijana matka w raz ze swoimi kolegami. Robi jakąś awanturę, przewraca się, kompletny wstyd. A jakby tego było mało wściekły ojciec Marco atakuje nas oboje. To chyba jeden z najgorszych dni w moim życiu, a to dopiero początek...


Taki króciutki rozdział ode mnie. Mam nadzieję, że wam się podoba. Zachęcam do komentowania :)
Buziole :*



 

1 komentarz: