środa, 31 grudnia 2014

PRZEPRASZAM

Tak bardzo mi przykro i źle! :( Nie mam ani weny ani pojęcia jak napisać dla Was kolejny rozdział... Tak bardzo Was przepraszam. Wiem,że zawiodłam....Bardzo proszę o zrozumienie. Nie chcę mówić,że zawieszam blog bo tak nie jest. Ja po prostu czekam na przypływ weny i pomysłu. Mam nadzieję,że zrozumiecie. Bardzo przepraszam!
A teraz troszkę weselej... :D
Chciałabym Wam wszystkim życzyć ZDROWIA,SZCZĘŚCIA,SPEŁNIENIA MARZEŃ. Abyście zawsze wierzyli w siebie i zawsze marzyli i śnili bo tego nikt wam nigdy nie zabierze. KOCHAM WAS i oby 2015 był dobry dla nas wszystkich! Widzimy się za rok. DZIĘKUJĘ!!!! ♥




czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 31




*Marco*
Siedziałem na jej łóżku i myślałem, myślałem jak ciężko mi będzie ją zostawić. To będzie najgorszy tydzień mojego życia. Zakręciła wodę co oznaczało,że zaraz przyjdzie. Cholera...obiecałem jej szczęście,a teraz będziemy musieli się rozstać. Ona się załamie! Jeszcze mamy tyle do przeżycia, a ona ma odejść...niemożliwe.
-Hej. -ucałowała mnie w czoło, miała na sobie szlafrok,a z jej włosów kapała woda.
-Co jest? -podniosła mój podbródek bym spojrzał w jej oczy.
-Nic, tęskniłem. -wymusiłem sztuczny uśmiech.
-To dobrze. -zaśmiała się. -Jeremi na dole?
-Nie wiem... mówił,że idzie coś załatwić. -usiadłem wygodniej na jej łóżku.
-To dobrze, bo chcę Ci coś pokazać -zamknęła drzwi i uśmiechnęła się zadziornie.
-Tak? -nie miałem sił, jej odejście mnie bolało.
Kiwnęła głową potwierdzająco. Obserwowałem ją. Podeszła do okna, zasunęła żaluzje, zapaliła lampkę na biurku. Stanęła na wprost mnie i zdjęła swój szlafrok. Była naga. Zlustrowałem ją wzrokiem. Zrozumiałem czego ona ode mnie oczekuje, ale ja nie mogłem jej tego dać. Nie potrafiłem. Podszedłem do niej i okryłem ją kocem. Była w szoku. Wyszedłem.
*
Siedziałem od pół godziny w domu. W głowie miałem jej obraz...była taka piękna! Usłyszałem pukanie. Zszedłem na dół, otworzyłem drzwi, Jeremi wpadł jak burza do domu.
-Co ty odpierdalasz?! -krzyknął.
-Ja? To ty tu jak chory wpadłeś! odkrzykuje.
-Miałeś jej nie zranić! Więc, dlaczego do chuja ona wyje?! -podchodzi do mnie.
-Myślisz,że to kurwa łatwe jak ma jej ze mną zaraz nie być?! -wykrzykuję mu w twarz.
-Co?! -mruga zdziwiony.
-Usiądź. -pokazuje na krzesło i siadam na drugie.
Jeremi patrzy na mnie zdziwiony,ale po chwili wykonuje moje polecenie.
-Byłeś kiedyś zakochany? -pytam go.
-Co ty kur...? -zaczyna ale mu przerywam.
-Tak czy nie?
-Nie. -mamroczę.
-Co? -nie wiem czy nie dosłyszałem czy nie uwierzyłem.
-Nie kurwa, nie! -fuka i na mnie patrzy.
-Okej... wow. A kochałeś się kiedyś z kimś bo ci na nim zależało? -zadaje to pytanie, a on spuszcza głowę.
-Tak. Jak robiłem to pierwszy raz z pewną dziewczyną. -ścisza głos.
-Tak bardzo ją kocham... chciałbym, żeby było jej ze mną dobrze, żeby się śmiała, była szczęśliwa -mówię mu.
-To dlaczego ona teraz płacze?
-Rozebrała się dziś dla mnie...taka piękna. -mówię jakby do siebie.
-CO?! -jego oczy się rozszerzają.
-Nie oto chodzi. On się chce ze mną kochać, chce ze mną żyć. płacze bo jej nie dotknąłem...Ale ja nie mogłem. Za tydzień jej ze mną nie będzie, a mam się z nią kochać? Zabrać jej to co najcenniejsze? -czuje łzy w kącikach oczu.
-Marco, ale zostanie tam tylko na czas,aż będę miał pewność, że jest bezpieczna. -Jeremi ściska mi ramię.
-Wiem,ale ja nie umiem bez niej żyć,a ona beze mnie -odpowiadam.
-Spraw by ten tydzień był najlepszy. Kochaj się z nią. Jeśli czegoś potrzebujesz, pomogę. -odpowiada i wstaje.
-Na pewno? -spoglądam na niego.
-Ona musi wiedzieć,że jesteś jej, a ona twoja. Teraz -mówi i wychodzi, a ja zostaje sam.
*Dusia*
Przestałam płakać. Wygłupiłam się, a on mnie nie chce. Czuję się słaba. Jeremi gdzieś wyszedł, a mnie chce się pić. Zeszłam na dół, udając się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam sok pomarańczowy. Nalałam trochę do szklanki i już miałam się napić, gdy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Odwróciłam głowę i ujrzałam Jeremiego.
-Hejka. -ucałował mnie w czoło.
-Gdzie byłeś? -odsuwam się.
-U kolegi. Idę pod prysznic. -mówi i wychodzi.
Wypijam mój napój i wracam do siebie. Telefon wibruje mi w kieszeni. Wiadomość od Marco. Uśmiecham się i szybko ją odczytuje...jestem słaba.
Spójrz przez okno-czytam i podnoszę żaluzje.
Chłopak stoi na zewnątrz z gitarą! Piszczę i otwieram okno.
-Klaudyna! Miłości moja, oto piosenka dla Ciebie! -krzyczy i zaczyna grać, a ja się uśmiecham.
Piosenka dla Dusi
Twoja dłoń pasuje do mojej, jakby została stworzona tylko dla mnie
Ale zapamiętaj, że to było nam przeznaczone
I łączę kropki z piegami na twoich policzkach
I to wszystko ma dla mnie sens
Wiem, że nigdy nie lubiłaś tych zmarszczek wokół oczu, gdy się uśmiechasz
Nigdy nie lubiłaś swojego brzucha ani swoich ud
Dołeczków na twoich plecach u dołu twojego kręgosłupa
Ale ja będę kochał je bez końca
Nie pozwolę, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust
Ale jeśli to zrobię, to Ty
Och,to Ty z nimi tworzysz całość.
Jestem zakochany w tobie i w tych małych rzeczach
Nie możesz pójść do łóżka bez filiżanki herbaty
I może to dlatego mówisz przez sen
I te wszystkie rozmowy są sekretami, które skrywam
Mimo, że nie mają dla mnie sensu
Wiem, że nigdy nie lubiłaś brzmienia swojego głosu na kasecie
Nigdy nie chciałaś wiedzieć, ile ważysz
Nadal musisz wciskać się w swoje dżinsy
Ale dla mnie jesteś idealna
Nie pozwolę, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust
Ale jeśli to prawda, to ty
Och, to Ty z nimi tworzysz całość
Jestem zakochany w Tobie i w tych małych rzeczach
Nigdy nie będziesz kochać siebie, choć w połowie tak mocno jak ja kocham ciebie
Nigdy nie będziesz traktować siebie odpowiednio, kochanie
Ale chcę, by tak było
Jeśli pokażę ci, że jestem tu dla ciebie
Może pokochasz siebie, tak jak ja kocham ciebie
Właśnie pozwoliłem, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust
Ponieważ to Ty, och to Ty, to Ty... To Ty z nimi tworzysz całość
Jestem w tobie zakochany i w tych małych rzeczach
Nie pozwolę, by te małe rzeczy wymsknęły mi się z ust
Ale jeśli to zrobię, to ty
Och, To Ty z nimi tworzysz całość
Jestem w tobie zakochany i w twych małych rzeczach.

Gdy kończy piszczę i zbiegam do niego. Rzucam się na niego, łapiąc nogami jego biodra. Tak bardzo go kocham...mój najlepszy chłopak.



















poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 30

~Muzyka~
NOTKA POD ROZDZIAŁEM 

*Marco*
Głośny dźwięk mojego dzwonka. Otworzyłem nagle oczy i szybko usiadłem,a telefon spadł na ziemię. Spojrzałem na niego, dzwonił Jeremi.
-Halo? -mruknąłem zaspany.
-Siema. Obudziłem Cię? -zapytał.
-Nie, to znaczy tak. Ale to nic, co jest?
-Dusia się obudziła i chce z Tobą pogadać.
-Zaraz będę. -rozłączyłem się.
Po 15 minutach byłem już u nich w domu. Jeremi mnie wpuścił,a ja od razu pobiegłem do jej pokoju. Siedziała na łóżko z nogami spuszczonymi w dół. Przypomniał mi się nasz erotyczny moment. Uklęknąłem przed nią i wpiłem z siłą w jej usta. Przez chwilę nie oddawała pocałunku, ale potem uchyliła usta, a mój język dostał się do środka.

Tego mi brakowało. Jej ciepłego wnętrza, jej smaku, po prostu jej.
*Dusia*
Gdy się obudziłam miałam kompletną pustkę w głowie. Brat opowiedział mi co się stało. Chciałam zobaczyć Marco. Po jakiś 30 minutach, w zamyśleniu nie zauważyłam kiedy chłopak wszedł do pokoju, poczuła pocałunek na ustach. Mój kochany Marco.
-Mhm. -chrząknął Jeremi,a ja szybko oderwałam się od chłopaka.
-Wybacz -mruknęłam, a na moją twarz wpłynął różowy kolorek.
Marco usiadł obok mnie i objął ramieniem, przyciągając bliżej.
-Wy tak serio? -oparł się o framugę drzwi.
-Ja ją kocham. -odparł Marco.
-Taaa. Ujmę to tak, nie będę się wpieprzał bo nie mój biznes, ale mam warunki -odparł brat.
-Jakie? -moje oczy się rozszerzyły.
-Możesz ją kochać jak tam sobie chcesz, ale nie wolno ci jej zranić, nigdy! A po drugie nie masz ją wpakować w żadnego bachora bo zajebię -syknął do Marco.
-Możesz mi wierzyć nie mam takiego zamiaru. -poświadczył mu mój chłopak.
-Oby -mrukną Jer i wyszedł.
-Jej! -rzuciłam się na chłopaka.
*Marco*
Całowałem jej piękne usteczka, a ona się śmiała. Taka piękna.
-Jak zobaczyłem Ciebie siedzącą w ten sposób przed chwilą to przypomniały mi się nasze igraszki -przygryzłem jej wargę.
-Jesteś okropny -klepnęła mnie w ramię.
-Jak się czujesz? -pocałowałem ją w nos.
-Teraz szczęśliwa. To dobrze,że Jeremi nas akceptuje. -uśmiechnęła się.
-Gorzej z rodzicami. -odparłem.
-Damy radę. Obiecałeś mi szczęście, pamiętasz? -spojrzała na mnie swoimi oczkami.
-Tak. Kocham Cię. -pocałowałem jej szyjkę.
-A ja Ciebie. Idę pod prysznic. -uśmiechnęła się.
-To leć,a  ja zejdę do Jeremiego.
Po chwili byłem już na dole z zamiarem znalezienia jej brata. Siedział w kuchni.
-Hej. -usiadłem naprzeciw niego.
-Właśnie chciałem po Ciebie iść. -spojrzał na mnie.
-Coś nie tak?
-Ona musi zniknąć.
-Co?!- krzyknąłem.
-Wiem. Ja też dług nad tym myślałem, ale tu nie jest bezpiecznie. Po raz kolejny ktoś chciał jej zrobić krzywdę. Nie ma innej opcji. -jego oczy były smutne.
-Gdzie?
-Jeszcze nie wiem. Ale daje sobie tydzień i Tobie. Ja znajdę miejscówkę i pogadam z mamą. A ty się z nią pożegnasz.
Spuściłem głowę. Boże...niedawno ją odzyskałem a on chce mi ją zabrać.
-I jeszcze jedno. Nic jej nie mów. -syknął.
-Tak. -jęknąłem i poszedłem do niej na górę.
Mam tydzień...tydzień i moje życie zamieni się w koszmar.
------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy kolejny rozdział. Trochę się dzieje :)
Mam nadzieję,że się wam podoba. Zbliżają się święta, a ponieważ następny rozdział powinien być w środę od razu PRZEPRASZAM bo nie gwarantuję wam,że dam radę. Widzimy się w czwartek lub piątek. Buziole :*














sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 29

NOTKA POD ROZDZIAŁEM
~Muzyka~
*Dusia*
Ja wiedziałam,że ktoś jest w domu. Ktoś chce mnie zabić.
Dreszcz przeszedł całe moje ciało, zadrżała mi ręka i świeca upadła na podłogę. Było ciemno, zimno, a ja nie wiedziałam co mnie czeka. Zaczęłam iść powoli do tyłu, aby się wydostać aż nagle usłyszałam jakiś głos.
-Nie ruszaj się! -krzyknął.
Stanęłam jak wryta i czekałam na najgorsze.  Usłyszałam kroki dochodzące z tyłu za mną, postać była coraz bliżej.
-Witaj -mruknął do mojego ucha i pocałował mnie w kark.
-Kim ty... -głos mi drżał.
-To ja, nie poznajesz ? -złapał mnie mocno za ramiona.
-Pomocy. -wyjęczałam cicho.
-Och słońce, to nic nie da. -odwrócił mnie gwałtownie i uderzył z otwartej ręki.
Upadłam i straciłam przytomność.
*
Obudziłam się i byłam przywiązana do krzesła, było jasno. Ktoś nadepnął stał. Byłam wyczerpana, resztką sił podniosłam głowę i ujrzałam Paula.
-Obudziłaś się -uśmiechnął się chytrze.
-Czego chcesz? -wychrypiałam.
-Zemsty! -pociągnął mnie mocno za włosy, jęknęłam z bólu,
-O co chodzi? O mnie i Ciebie? -płakałam.
-Ty głupia szmato! W ogóle mi na Tobie nie zależy. Twój pieprzony Marco zniszczył mi życie, więc ja zabiorę mu to co dla niego najważniejsze! Ciebie! -krzyczał.
-Co takiego zrobił ci Marco? -miałam mętlik w głowie.
-Zamknij się! -znów uderzył mnie w twarz, wszystko było nie wyraźne.
*Marco*
Biegłem ile sił w nogach. Niech ja tylko dorwę tego chuja! Gdy byłem już pod jej domem zobaczyłem Jeremiego.
-Co tu robisz? -zapytał.
-Czemu nie wejdziesz? -dziwiłem się,że stoi tu zamiast jej pomóc.
-Klaudyna napisała,że wyszła, a ja nie mam kluczy. -wzruszył ramionami.
To nie możliwe, to na pewno jego sprawka. Podbiegłem do drzwi i zacząłem je pchać z całej siły.
-Co ty odpierdalasz? -usłyszałem pytanie chłopaka.
Pchnąłem drzwi mocniej aż w końcu puściły. Wbiegłem do środka, a Jeremi za mną.
-Co jest? -szarpnął mnie.
-Paul jest u was i chce ją skrzywdzić -panikowałem.
-Kurwa co za chuj. Idę przeszukać górę. -pobiegł po schodach na piętro.
Sprawdziłem wszystkie pokoje, ale ich nie znalazłem. Przez chwilę wydawało mi się,że mógł ją gdzieś wywieść. Jednak po chwili usłyszałem głośny huk z piwnicy.
-Jeremi są w piwnicy! -krzyknąłem.
Zbiegł do mnie szybko, zauważyłem,że ma coś w ręce.
-Idziemy ruszył w tamtą stronę.
-Co tam masz? -wskazałem na jego rękę.
-O, trzymaj. -podał mi ten sam pistolet co podczas poprzedniej akcji.
-Nie mam zamiaru strzelać! -zaprotestowałem.
-Chodź! -weszliśmy do środka.
Musieliśmy być cicho co było trudne schodząc po starych schodach. Gdy już tam byliśmy zobaczyłem jak on nad nią stoi, a ona była przywiązana do krzesła.
-No mów! -krzyczał na nią.
Spojrzałem na Jeremiego, był smutny.
-Idziemy -szepnął i wyciągnął broń.
-Gadaj gdzie jest Marco bo cię zajebię! -krzyczał, a ona płakała.
-Nie wiem. -jęknęła. Wyciągnął dłoń z zamiarem uderzenia jej.
-Nawet nie drgnij. -Jeremi przeładował dłoń.
Paul odwrócił się w naszą stronę i roześmiał.
-Znów się spotykamy -mówił przez śmiech.
-Jesteś pojebany, ale ukrócę twoje zmagania z chorobą -nakierował swoją broń na niego.
-Jeremi proszę nie. -Dusia cicho szlochała.
-Idź do niej. -wskazał na mnie.
Szybko do niej podbiegłem i objąłem. Łkała cicho.
-Nie pozwól mi go zabić, nie teraz. -płakała w moją szyję.
-Jeremi nie strzelaj! -krzyknąłem.
-Ktoś się musi pozbyć tego chuja!
-Ona się boi, nie pozwól jej zobaczyć jak zabijasz! -objąłem dziewczynę mocniej.
Znieruchomiał, był w szoku. Wiedział,że ona go znienawidzi jak to zobaczy.
-Spierdalaj zanim się rozmyślę -spojrzał na Paula.
-Won! -krzyknął Jeremi, a Paul wybiegł jak torpeda.
Uwolniliśmy Klaudynę i Jeremi zaniósł ją do łóżka.
-Śpi? -zapytałem, gdy do mnie wrócił.
-Taa. -usiadł przy stole.
-Co z nim zrobisz?
-Dorwę i zajebię -przetarł twarz.
-Zdrzemnij się, a ja spadam do siebie. -wstałem od stołu.
-Taa. Zadzwonię jak się obudzi. -uścisnął mi dłoń.
-Czekam. -wyszedł i udałem się do domu.
*
W domu nikogo nie było. To dobrze. Zadzwoniłem do Kacpra, ale odebrała jego mama i powiedziała, że śpi. Wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Telefon położyłem na brzuch i czekałem na wieści od Jeremiego lub Kacpra. W głowie miałem jedno pytanie: Czego chciał ode mnie Paul?


-----------------------------------------------------------------------
Przepraszam,przepraszam,przepraszam! Wiem,że rozdział miał być wcześniej,ale nie byłam w stanie go napisać. Zrobiłam wszystko co w mojej mocy by ten był jak długi i dobry :) Mam nadzieję,że się udało :P
Buziole i widzimy się w poniedziałek :*






wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 28

~~Muzyka~NOTKA POD ROZDZIAŁEM!!
*Marco*
-Kiedy myśmy ostatnio razem palili? -pyta mnie Kacper.
-Nie wiem, dawno... -wypuściłem kłębek dymu.
-MARCO?! -dobiegł mnie donośny krzyk.
Spojrzałem w stronę dochodzącego krzyku i zobaczyłem moją dziewczynę. Szła w naszym kierunku. Miała końcówki włosów przycięte i poprawione swoje ombre. Wyglądała pięknie.
-Co ty robisz? -stanęła przed nami i skrzyżowała ręce na piersi.
-Hej piękna! -Kacper zaczął do niej machać.
-Hejka. -nachyliła się i ucałowała jego policzek.
-A ja? -zrobiłem smutną minkę.
-Nie. Śmierdzisz papierosami. -mruknęła.
-On też! -zacząłem protestować.
-Ale na jego zdrowiu mi nie zależy. Tylko na mojego chłopaka, później męża, ojca dzieci. -uśmiechnęła się.
-Żadnych dzieci. -jęknął Kacper.
-Czemu ?- zaciekawiona usiadła między nami.
-Bo ich nie lubię. -odparł i spojrzał na mnie wymownie.
Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem. Tylko czemu jej nie powie? Po chwili usłyszeliśmy dźwięk smsa.
-Czyj? -zapytałem.
-Mój. -odparł Kacper zapatrzony w ekran.
-Cholera -mruknął po chwili.
-Co jest? -zapytałem.
-Ari. -i już wiedziałem o co chodzi.
-Mała, ja muszę lecieć z Kacprem. Buzi -pocałowałem jej czoło.
-Ale... -zaczęła.
-Potem! -krzyknąłem i oboje byliśmy na końcu ulicy.
*
-Gdzie ona jest?! -krzyczał Kacper.
-Spokojnie. -krążymy po parkingu od 30 minut.
-Idzie. -mruknął i podszedł do niej.
-Kacper, kochany! -chciała go objąć, ale ją odepchnął.
-Co jest? -zapytała zdziwiona, gdy mnie zobaczyła.
-Ja już wiem. -zaśmiał się jej w twarz.
-Co? -zbladła.
-Ty szmato! -ryknął nagle.
-Ja nie chciała. To on... -zaczęła szlochać.
-Po co? -spojrzałem na nią.
-Ja nie wiem... on się chce na was zemścić, na tobie Marco. -dławiła się łzami.
Kacper był strasznie zdenerwowany, aż w końcu uderzył ją z otwartej dłoni w twarz. Upadła...
-Kacper! -krzyknąłem na niego. Odsunął się od nas.
-Gdzie jest Paul? -nachyliłem się nad nią.
-Pomóż mi... -złapała mnie za ramię.
-Jak mi powiesz to Ci nic nie będzie.
-Załatwię to... -mruknął Kacper, a w jego oczach był gniew.
-Dusia... -wyszeptała, a moje ciało się napięło.
*Dusia*
Siedziałam przy świecach i czytałam książkę. 20 minut temu wysiadł prąd, ehh.
Nagle usłyszałam trzask na dole. Byłam sama, więc nikt nie mógł tego zrobić. Za pierwszym razem bałam się zejść, ale potem postanowiłam to sprawdzić. Wzięłam jedną ze świec i udałam się na dół. Przeszłam wszystkie pokoje i wszystko wyglądało dobrze. W lekkim szoku chciałam udać się na górę, jednak usłyszałam trzaski w piwnicy. Gdy tam weszłam, udałam się niżej. Prawie nic nie widziałam bo było ciemno, a świeca słabo świeciła. Wtedy drzwi się zamknęły,a ja wiedziałam, że ktoś jest w domu. Ktoś chce mnie zabić...
-----------------------------------------------------------------------------------
Hej <3
U nas jak zawsze się dzieje xD
Jesteście cudowni *.* Mamy tak dużo wyświetleń, po prostu spełniacie moje najskrytsze marzenia. DZIĘKUJĘ ♥



niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 27

~Muzyka~
*Dusia*
-
Kocham Cię już na zawsze. -objął mnie mocno.
-Dlaczego o to zapytałeś? -uspokoiłam się.
-Nie wiem... chciałem wiedzieć. Dotykał Cię? -dodał szybko.
-Marco! Oczywiście, że nie! -uderzyłam go w ramię.
-Okej, okej. Przecież wiem. -śmiał się.
-Ile jeszcze? -położyłam się na jego tors.
-Co?
-Udawać,że jest źle? -oboje baliśmy się tego pytania.
-Czasem musi być źle by mogło być dobrze...
-Nie chcę... -znów byłam bliska płaczu.
-Obiecuję Ci, że niedługo będziesz szczęśliwa. Na zawsze. -wtulił mnie w swoje ciało.
Nie byłam w stanie już nic powiedzieć, po prostu podziwialiśmy gwiazdy.

Późnym wieczorem oboje udaliśmy się do domów. Tej nocy musiałam spać bez niego.
*Marco*
Wstałem po południu. Musiałem się szybko wyszykować bo na 13 byłem umówiony z Kacprem. On i Ari idą dziś do ginekologa. Ja będę czekał za budynkiem, a kiedy się z nią pożegna zaczniemy ją śledzić. W końcu musimy poznać prawdę.
Dotarłem na spotkanie na czas. Dałem chłopakowi znak, że już jestem. A potem widziałem jak oboje wchodzą do środka.
Po około godzinie Kacper przyszedł do mnie.
-I jak? -zapytałem.
-Ciąża -odparł.
-Ruszamy.
Śledziliśmy ją ponad godzinę, aż dotarła na prawie koniec miasta. Schowaliśmy się za murek i czekaliśmy na rozwój zdarzeń, po chwili na miejsce przybył Paul...
-Co on tu do cholery robi?! -mruknął Kacper.
-Nie wiem... Myślałem,że ich zgarnęli. Cicho -szepnąłem do niego.
Nasłuchiwaliśmy w ciszy ich rozmowy.
-Hej piękna. -pocałował ją namiętnie.
-Gdzieś ty kurwa był?! -krzyknęła na niego.
-Spokojnie. Jesteś w ciąży czy nie? -zapytał ją.
-Tak.
-On wie?
-Wie.
-No to po chuj się wściekasz? -objął ją.
-Bo to ty miałeś ich załatwić, a nie ja !
-Luzik. Wykorzystasz go trochę, a potem poronisz i po zabawie.
-Jesteś chujem -mruknęła i pocałowała go w szyję.
-A ty szmatą. Możesz uprawiać seks? -uśmiechnął się.
-Ale tylko z tobą, już z nim nie chcę. To było beznadziejne. -jęknęła.
-Tak cię przerżnę, że zapomnisz -uszczypnął ja w tyłek.
Gdy oni odeszli ja i Kacper wyszliśmy z naszej skrytki.
-Jak się trzymasz stary? -zapytałem Kacpra.
-Z jednej strony lepiej, z jednej gorzej. -westchnął.
-To znaczy?
-No bo już znam prawdę, ale tak trochę liczyłem, że coś do mnie czuje. -wzruszył ramionami.
-Załatwimy ją i jego. A ty znajdziesz kogoś lepszego -poklepałem go po ramieniu.
-Wracajmy. Dusia pewnie za tobą tęskni. -zaśmiał się.
-Dobra, dobra. -klepnąłem go w ramię.
*
W domu byliśmy pod wieczór. Niestety nie zastaliśmy jej. Jeremi powiedział mi, że jest u fryzjera,
Usiedliśmy na werandzie, przed moim domem i czekaliśmy na nią. Kacper wyjął paczkę papierosów. To nie tak, że palę, palę bo to mnie uspokaja. A teraz spokój był bardzo potrzebny.



piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 26

~Muzyka~
*Marco*
-Pomóż mi -szepnął bliski płaczu...
Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Jeszcze nie wiedziałem jak, ale jakoś trzeba mu pomóc...
-Okej... pójdziesz z nią na to spotkanie, ale nie daj niczego po sobie poznać -mruknąłem.
-Ale po co udawać,że to moje dziecko? -mówił jakby do siebie.
-Może spała z jakimś biednym chujem i chce cię naciągnąć na kasę, albo nie pamięta kto ojcem, albo... -przerwałem.
-Albo co?
-Albo faktycznie jest twoje. -dodałem cicho.
-Co robimy? -posmutniał jeszcze bardziej.
-Plan jest prosty i myślę,że nawet ty go zrozumiesz -uśmiechnąłem się pod nosem. -Pójdziesz z nią do lekarza, i zaczniemy ją śledzić. Jeśli jest na 100% w ciąży, ojcem nie jesteś ty to skontaktuje się z prawdziwym ojcem i wszystko będzie jasne. -w jego oczach zobaczyłem spokój.
-Dziękuję... -objął mnie ramieniem.
-A teraz chodź. Jeszcze wcześnie i można pospać -udawałem zmęczenie, a on się śmiał.
*Dusia*
Wstałam o 10.00. Gdy przypomniałam sobie co miało miejsce poprzedniej nocy i dziś rano uśmiech sam wszedł mi na twarz. Jak ja go kocham...
Ubrałam się i zeszłam na dół by zjeść śniadanie. Myślałam, że nikogo nie ma, ale się myliłam. W kuchni stał... Jeremi!
-A co tu robisz? Myślałam, że wracasz jutro... -moje ciało zaczęło drżeć.
-Ale wróciłem wczoraj wieczorem. -nawet na mnie nie spojrzał.
Wieczorem?! Słyszał mnie i Marco? O Boże...!
-Mhm... -usiadłam przy stole i  starałam się ukryć zdenerwowanie.
Po chwili brat postawił przede mną kanapki i usiadł na przeciw.
-Dzięki -zabrałam się za jedzenie.
-Co robiłaś wczoraj? -czułam jak mięśnie mi się napinają.
-Nic.. to co zawsze -unikałam jego palącego wzroku.
-Kto tu był? Odpowiedź, nie umiesz kłamać.
-Marco -szepnęłam.
-Pogodziliście się?
-Tak. Kocham go. -spojrzałam w jego oczy.
-Co robiliście?
-My tylko... nie wiem co to było -rumienię się,
-To znaczy...seks? -wysyczał.
-Nie ja... nie wiem, jeszcze z nim nie sypiam -twarz mi się paliła.
-Jeszcze?!
-Mam taki zamiar...
-Co robisz?!
-Wybacz, ale to moje ciało, nie złość się. -chciałam złagodzić sytuacje.
-Masz racje zrobisz jak zechcesz. -wstał i wyszedł z domu.
*Marco*
Liczyłem, że wprowadzimy nasz plan w życie, ale Ari odwołała spotkanie. Coś tu nie gra. Ale teraz nie mam do tego głowy.
Jestem najwyższym budynku w mieście i przygotowuje romantyczne spotkanie dla mnie i Dusi.
Ma tu przyjść za 20 minut. Wszystko gotowe, strasznie się stresuje.
Drzwi otwierają się, a mój aniołek wchodzi do środka. Ma na sobie turkusową sukienkę do kolan, czarne obcasy, a włosy rozpuszczone... Śliczna.
-Chodź. -mówię, wyciągając do niej dłoń.
*
Po godzinie leżymy razem na kocu i patrzymy na gwiazdy.
-Moja -głaszczę jej ramiona.
-Mój... -uśmiecha się.
-Czemu go całowałaś? -pytam nagle.
-Co? Kogo?! -siada naprzeciw mnie.
-Paula...
-Za pierwszym razem z zazdrości, widziałam cię z jakąś laską w barze i chciałam żebyś był zazdrosny, i potem tak samo...dla zazdrości.
-Ile razy?
-2 może 3... -rumieni się, moja słodka.
-Podobało ci się? -krew zaczyna we mnie wrzeć...
-Tylko raz, pierwszy... potem tęskniłam za tobą -była bliska płaczu.
-Już... -wtuliła się w moją szyję. -Kocham Cię już na zawsze.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :) Dziękuję za 1173 wyświetlania. Uczucie nie do opisania. Kocham Was <3 

środa, 10 grudnia 2014

Rozdział 25


  ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY EROTYCZNE. CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ. MOŻESZ POMINĄĆ ROZDZIAŁ!!
Notka pod rozdziałem!!
~Muzyka~
*Dusia*-Pragnę Cię...-wyszeptałam i zjechałam dłonią w dół jego spodni, do krocza...
Złapał szybko moją rękę, przyłożył do swoich ust i pocałował.
-Nie słońce. Nie mogę. -odparł po chwili.
-Nie chcesz mnie? -poczułam ból w klatce piersiowej.
-Oczywiście, że chcę. Ale to twój pierwszy raz, mój  z resztą też, ale ja tego tak nie odczuwam. -znów pocałował mnie w dłoń.
-To nie jest mój pierwszy raz... -mówię,a jego ciało się napina.
-W sensie,że w tym burdelu... -wtulam się w niego szukając bezpieczeństwa.
-Wiem, ale to nie była twoja dobrowolna decyzja wciąż jesteś nienaruszona -uśmiechnął się słodko.
-Więc mnie rusz - odparłam stanowczo.
-A coś ty taka napalona? -zaśmiał się. -Teraz nie, ale obiecuję, że niedługo to zrobimy -szepnął.
-Kiedy? -czułam się zniecierpliwiona.
-Niedługo, ale jak tak się niecierpliwisz to coś ci pokażę -przejechał palcem po mojej szyi.
-Tak? -zapytałam cicho.
-Mhm. Ale musimy zrobić łóżko. -wstał,  a ja razem z nim.
Po chwili łóżko było gotowe, a ja czułam zdenerwowanie i podniecenie.
-Połóż się na brzegu łóżka, a nogi muszą ci opadać na ziemię. -pokazał na łóżko.
*Marco*
Wykonała grzecznie moje polecenie. Jej zapał co do seksu strasznie mnie zadziwił, ale też ucieszył.
Podszedłem bliżej łóżka i podparty na łokciach leżałem nad nią.
-Gotowa? -spojrzałem jej głęboko w oczy.
-Mhm -odparła przygryzając wargę.
-Ale jak coś będzie nie tak, musisz mi powiedzieć. Natychmiast! -zażądałem.
-Dobrze, obiecuje -pocałowała mnie w nos.
Zacząłem od drobnych pocałunków. Usta, nos, czoło, policzki... potem zjechałem do jej szyi.
-Tak pięknie pachniesz, -mruknąłem, a ona jęknęła.
Potem zjechałem do jej obojczyków i tam również zostawiłem pocałunki, miała koszule z dekoltem, ale jej piersi dziś zostawię w spokoju, pocałowałem tylko odkrytą część i podciągnąłem koszulkę by scałować jej brzuch, Uśmiechnęła się, co oznaczało, że ma tam łaskotki. Powróciłem do jej ust, by odwrócić jej uwagę od tego co ją czeka. Złapałem za gumkę jej spodenek, a ona wciągnęła powietrze. Naparłem mocniej na jej usta i pozwoliłem jej spodenkom opaść na podłogę.
-Okej? - zapytałem i klęknąłem przed nią.
-Tak, tylko się stresuję. -zaśmiała się nerwowo.
-Spokojnie, jesteś moja i piękna -puściłem jej oczko.
Położyła z powrotem głowę na łóżko, a ja wróciłem do pocałunków. Uda, kolana, łydki, stopy, wszystko. Podniosłem głowę i znajdowałem się dokładnie na przeciw jej najczulszego punktu. Dotknąłem nosem jej wejście, a ona się ruszyła. Uśmiechnąłem się i odsunąłem jej matki. Pocałowałem ją tam, a ona zaczęła szybciej oddychać. Włożyłem w nią jeden palec, a on zaczęła jęczeć i wić się po łóżku.
-Jesteś taka mokra, gotowa -wymruczałem z uznaniem.
Dołożyłem drugi palec, a jej ścianki zaczęły się zaciskać wokół moich palców.
Poruszałem nimi jeszcze chwilę, a ona doszła z głośnym krzykiem. Usiadła, ale miała zamknięte oczy. Po chwili otworzyła je i wpatrywała się we mnie z radością, Oblizałem pale dokładnie i klęknąłem przed nią. Nasze twarze dzieliły milimetry.
-Jesteś pyszna. -szepnąłem i zacząłem ją namiętnie całować.
Po dłuższej chwili leżeliśmy razem w łóżku. Ja na plecach, a ona na moim brzuchu.
-Zmęczona? -zapytałem gładząc jej plecy.
-Mmm -mruknęła sennie.
-Dobranoc Dusia. -pocałowałem ją we włosy.
-Dobranoc Marco -wtuliła się we mnie i zasnęła, a ja chwilę po niej.
*
Około godziny 4 rano zaczął dzwonić mój telefon. Podniosłem się niechętnie i go odebrałem.
-Halo? -odparłem zaspany.
-Musimy pogadać! Już! -Kacper był bardziej zdenerwowany niż zwykle.
-A nie możemy za 2 godziny... -spytałem niewinnie.
-Za pół godziny w parku. Proszę -odparł i się rozłączył.
-Marco? -Dusia podniosła zaspane powieki.
-Jestem piękna. Dzwonił Kacper, muszę się z nim spotkać. -pocałowałem ją w czubek głowy .
-Która godzina? -przeciągnęła się zaspana.
-Po czwartej, śpij jeszcze. -zacząłem się ubierać.
-Nie chcę bez ciebie - spojrzała na mnie.
-Już raczej nie wrócę, ale się zdzwonimy i umówimy na dziś. Dobrze? -nachyliłem się by ubrać koszulkę.
-Dobrze. -posmutniała,
-I jak? -zapytałem by zmienić temat.
-Ale co?
-To wczorajsze zdarzenie... Jak się czujesz? -podniosłem brew rozbawiony.
-Aha, to... dobrze, nawet bardzo dobrze -zarumieniła się,
-Mam nadzieję, że cię zadowoliłem? -złożyłem na jej ustach pocałunek.
-Tak -oddała go z miłością,
-Idę, ale zadzwonię i się spotkamy. Kocham Cię -stanołem w drzwiach.
-A ja kocham cię -pomachała mi na pożegnanie.
*
Ten chuj pożałuje,że każe mi chodzić do parku o 5 rano. Posrało go do reszty. Gdy tam dotarłem zobaczyłem jak stoi przy wejściu.
-Pojebało Cię... Na jaki chuj mnie tu ściągnąłeś?
-Będę ojcem - szepnął.
-Już to słyszałem -prychnąłem.
-Robiła test i wyszedł pozytywny, a dziś idziemy do lekarza. -podniósł na mnie wzrok.
-Skąd wiesz, że jest twoje? -spoważniałem.
-A czyje?! -wrzasnął.
-No z tego co wiem, to Ari nie jest święta, mogła spać z innymi.
-Możliwe...
-Trzeba to sprawdzić -zamyśliłem się,
-Pomóż mi -szepnął bliski płaczu.
-----------------------------------------------------------------------------------
To ja ! :*
Jak rozdział? Bardzo zależy mi na waszej opinii. Piszcie śmiało. Kocham Was <3 






poniedziałek, 8 grudnia 2014

Rozdział 24

~Muzyka~ -------------------------->polecam podczas czytania.
*Dusia*
Cały czas nie potrafię przestać myśleć o tym co  on mi powiedział. Jak jego rodzice mogą nam to robić?! Przecież ja bez niego nie potrafię żyć, myśleć, funkcjonować...ale musieliśmy się z tym liczyć, że gdy  się dowiedź to zrobią wszystko by nas rozdzielić. Musiałam znaleźć sobie zajęcie, bo myślenie o nim tylko mnie dobija, Wzięłam do ręki jedną z ulubionych książek, ale jedną stronę czytałam dobre 20 minut. W mojej głowie cały czas był Marco, co robić... w końcu wpadł mi do głowy pewien pomysł...chwyciłam telefon i zadzwoniłam do niego.
-Hej! -pisnęłam radosna.
-Siema. Co tam? -zapytał.
-Kochasz mnie? -wypaliłam.
-To chyba nie rozmowa na telefon.
-Odpowiedź -szepnęłam.
-Kocham. Kocham od momentu, gdy pocałowałaś mnie pierwszy raz, gdy twoja dłoń dotyka mojej, gdy twój uśmiech rozświetla mój dzień, gdy jesteś blisko... -szeptał.
-Starczy. Marco ja również Kocham Cię z cały sił, dlatego mam pomysł.
-Słucham?
-Możesz mówić?
-Tak, robię zakupy w sklepie.
-Twoim rodzicom zależy na tym aby nas rozdzielić, więc dla ich oczu musimy się kłócić, a jak zapadnie wieczór będziesz przychodził do mnie, albo ja do ciebie.
-Czyś ty oszalała?! A jak się dowiedzą? -krzyknął.
-Nikt się nie dowie, mojej mamy dziś nie ma, a Jeremi jedzie na jakiś festiwal i wraca w sobotę.
-To jaki plan?
-Gdy będziesz wracał ze sklepu napiszesz sms'a, ja wyjdę i się spotkamy na mojej ulicy i zaczniemy się wyzywać, co ty na to? -zapytałam.
-Nie wiem czy dam radę, ale dobrze.
-To do zobaczenia.
-Narazie Mała. -czułam,że się uśmiecha.
-Pa Duży. -uśmiechnęłam się i rozłączyłam.
Mam nadzieję,że się uda...
*Marco*
Cały czas myślałem o Klaudynie i jej planie. Gdy byłem już na początku jej ulicy wysłałem wiadomość. Podchodząc bliżej zobaczyłem mamę, która wieszała pranie na dworze i ojca, który coś czytał na tarasie. Ale będzie przedstawienie. Po chwili ją zobaczyłem... szła w moją stronę, taka piękna, taka moja. Spuściłem głowę,aby nie widziała mojego głupkowatego uśmiechu. Uderza mnie w ramię, a mi wypadają zakupy.
-Co ty robisz idiotko! -krzyczę do niej.
-Ja? A co ty ? -mruknęła zła.
-Jak dajesz wszystkim dupy, to się przy okazji naucz chodzić! -zobaczyłem cień bólu na jej twarzy, czy przesadziłem?
-Nikt ci nie każe chodzić po moim chodniku! -kątem oka widziałem,że rodzice nas obserwują.
-A kto niby powiedział, że jest twój?!
-Wal się! -wrzasnęła i odeszła.
-Szmata. -mruknąłem do siebie i schyliłem się by pozbierać zakupy.
*
Wieczorem czekałem na wiadomość od niej. W domu ojciec pochwalił mnie za zachowanie w stosunku do Duśki, jednak ja czułem się źle i musiałem z nią o tym pogadać. W końcu napisała,a ja szybko do niej poszedłem. Wszedłem oknem i zobaczyłem ją,a moje serce przyśpieszyło.
-Mała... -objąłem ją szybko.
-Jak mi to dziś powiedziałeś to myślałam,że masz to naprawdę na myśli -łkała cicho.
-Nie słońce! Tak mocno Cię kocham -pocałowałem ją w czoło.
-A ja Ciebie, że aż mnie to czasem przerasta. -wtuliła się mocniej,a ja gładziłem jej plecy.
Po godzinie siedzieliśmy z Dusią na kanapie, gadając o wszystkim i niczym. Była okryta szlafrokiem, a pod spodem miała krótkie spodenki i bokserkę.
Gładziłem delikatnie jej odkryte udo, a ona bawiła się moimi włosami.
-Jesteś taka piękna -mruknąłem jej do ucha i lekko przygryzłem.
-A ty piękniejszy. -szepnęła i zaczęła cmokać moją szyję.
Złapałem szybko powietrze i zacząłem zataczać małe kółeczka coraz wyżej na jej udzie.
-Pragnę Cię... -zjechała dłonią w dół moich spodni...
--------------------------------------------------------------------------------------
No hej ♥
Jak myślicie co wydarzy się w następnym rozdziale? ^^
Chyba wszyscy wiedzą ! :P

Kocham Was :*

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 23


~Muzyka~
*Marco*
Znów to samo... po raz kolejny widzę w złym stanie, znów jest źle. Siedzi w kącie skulona, widać,że się boi. Podszedłem bliżej, było ciemno więc mnie nie poznała. Kucnąłem przed nią i złapałem jej twarz w dłonie. Odruchowo chciała się cofnąć, ale ja szybko wpiłem się w jej usta.
*Dusia*
Bardzo się bałam, Było ciemno i nie wiedziałam, który do mnie przyszedł. Podłoga zaskrzypiała, a postać kucnęła przede mną, nie mogłam rozpoznać po sylwetce kto to, ale wiedziałam, że to mój koniec. Po chwili poczułam, że łapie mnie za twarz, i całuje. Poznaje te usta, moje ukochane, mój Marco.
-Co tu robisz? -pytam gdy się od siebie odrywamy.
-Przyszedłem po Ciebie moja piękna -gładzi mój policzek.
Zamykam oczy, jego dotyk mnie uspokaja, jak mogłam pomyśleć, że poradzę sobie bez niego...
Marco zanosi mnie na rękach na dół, gdzie czekają Jeremi i Kacper. Jak dobrze, że są! Chłopaki wybiegają za nami, po czym udajemy się do auta i odjeżdżamy. Nikt nic nie mówi, a ja zasypiam oparta o szybę. Budzę się, gdy wyczuwam pod sobą coś miękkiego, otwieram szybko oczy.
 -Nie bój się, już dobrze. -Jeremi siada obok mnie na łóżku.
Siada na łóżku i bez słowa wtulam się w niego, mimo problemów zawsze mogę na niego liczyć.
-Dziękuję -szepczę bliska płaczu.
-Śpi już. -całuje mnie w czoło i wychodzi.
Wtulam się w poduszkę i zamulam. Przez chwilę zastanawiam się gdzie podziali się chłopcy, ale zmęczenie wygrywa.
Rano do pokoju wpadają pierwsze promienie słońca, i rozlega się pukanie. Otwieram oczy i siadam na łóżku "Proszę" krzyczę w stronę drzwi. Wchodzi moja matka...
-Córeczko! Jeremi powiedział mi, że przydarzyło ci się coś okropnego! -siada naprzeciw mnie.
-Tak,ale już dobrze. -odsuwam się.
-Martwiłam się! -łapie mnie za dłoń, a ja się wzdrygam.
-Nie możesz się mnie bać! -krzyczy i wstaje.
-Wybacz, ale proszę zostaw mnie. -stękam, a ona wychodzi.
Po godzinie schodzę na dół ubrana, i zastaję Jeremiego w kuchni.
-Wychodzisz? -pyta, gdy go mijam.
-Idę się przewietrzyć, potrzebuję tego.
-Okej, ale uważaj i jak coś to od razu dzwoń! -upomina mnie.
-Obiecuję! -całuje go w policzek i wychodzę.
Jest śliczna pogoda i dość ciepło. Zauważam Marco, który podlewa trawę w ogrodzie. Postawiam podejść do niego, sama nie wiem czemu.
-Hej. -mówię cicho stojąc za nim.
Hej -spogląda na mnie obojętnie.
Przyglądam się mu uważnie, dostrzegam obojętność i wrogość. Cholera!
-Nawet nie wiesz jak to boli... -szepczę.
Odwraca się do mnie i dostrzegam smutek na jego twarzy.
-Nie mogę, przepraszam...- zaczyna.
-Kochałeś mnie...I co się z tym stało? -jestem bliska płaczu.
-Nadal Cię kocham -mówi.
-Udowodnij! Pocałuj mnie -szepczę desperacko.
-Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał...
-Jestem twoja -podchodzę do niego i łapię jego twarz.
-Nie mogę Mała, Wybacz. -odsuwa się,
-Co jest ?
-Oni mi zakazali, nie możemy być razem. -pojedyncza łza spływa z jego twarzy.
Czuję, że brak mi powietrza, a w ustach mam sucho. Opadam na ziemię, czując, że straciłam wszystko.
-Nie załamuj się. Zapomnij i znajdź kogoś innego. Już nic nie będzie... -odchodzi.
-Będziemy razem. Nie pozwolę by było inaczej! - zalewam się gorzkimi łzami.



wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 22

~Muzyka~
*Marco*
Siedzę w tym posranym samochodzie od dobrych 40 minut. Mam przeczucie, że coś jest nie tak. No bo przecież ile można działać zgodnie z planem! Po dłuższej chwili postanawiam dołączyć do nich. Gdy jestem blisko hurtowni słyszę strzał padający ze środka. Odruchowo padam na ziemię. Nagle widzę jak Kacper i Jeremi biegną w stronę samochodu. Szybko wstaję i biegnę za nimi. Docieramy w tym samym czasie.
-Nie miałeś zostać w aucie? -pyta mnie Jeremi.
-Nie miałeś ratować Dusi? -odgryzam się.
-Wsiadajcie! -ponagla.
Gdy siedzimy w aucie Jeremi włącza klimatyzacje, po czym spogląda na mnie.
-Oni za dużo wiedzą. Poznali,że jestem jej bratem. Ten cały Paul pieprzył jakąś gatkę o zemście i tak dalej, a kiedy zaczęliśmy protestować to zaczął strzelać,a Kacper zaproponował by uciekać i oto jesteśmy tu. -westchnął.
-I co teraz?! -krzyknąłem.
-Spokojnie. Jeszcze nie wiemy -mówił Kacper.
-Wezwijmy policję -zaproponowałem.
-Co cię z nią łączy? -zapytał Jer ignorując mój pomysł.
-Nie rozumiem -zaprzeczyłem.
-Odpowiedź!
-Ja...cóż...my...to skomplikowane -plątałem się.
-Była twoją dziewczyną?
-Przez chwilę....
-I przez ciebie tak płakała -jęknął.
-Najprawdopodobniej -spuściłem głowę.
-Po całej tej akcji wjebie ci. -odparł i wysiadł z auta.
-Chodźcie, uratujemy ją -spojrzał na nas.
Wysiedliśmy z Kacprem z auta i w trójkę udaliśmy się do hangaru.
-A jak to zrobimy? -zapytał w końcu Kacper.
-Jak nie chcą po dobroci, to będzie po mojemu. -odparł brat Dusi.
Cały czas zastanawiałem się jak on to zrobi. Jeremi otworzył drzwi na szerokość i wystrzelił 3 kulki. Nie mam pojęcia czy trafił czy nie.
-Kacper, uśpij ich -zwrócił się do niego.
-Co im zrobiłeś? -zapytałem, gdy Kacper wykonywał jego polecenie.
-Uspokoiłem. A teraz nie gadaj tylko ją znajdź.
-Ale jak? -pisnąłem.
-Przeszukaj pokoje, a my będziemy ich pilnować.Ruchy!
Udałem się po skrzypiących schodach na górę.
*Dusia*
Na dole cały czas coś się działo, jakieś krzyki, strzały, huki. Ale to nie moja sprawa, ja tu będę po prostu siedzieć do usranej śmierci. Żeby mogła choć przez chwilę z kimkolwiek się skontaktować,żeby ktoś mnie uratował. Usłyszałam,że ktoś wchodzi na góre i zagląda do innych pokoi. Nie wiem o co chodzi,ale nie podoba mi się to. Nagle moje drzwi się otworzyły,a ja zamarłam ze strachu.

niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 21

*Marco*
-Przeprasza -słyszę z ust Kacpra.
-Za co? -spoglądam na niego na tyle jak pozwala mi krata.
-To prze zemnie ona  tu jest -cisza głos.
-Nie! I nie możesz tak myśleć! -próbuję go pocieszyć,
-Ale gdybym wtedy coś zrobił...
-Skończ -warczę w poirytowaniu.
Zapada między nami niezręczna cisza. Po dłuższej chwili wraca Jeremi z łomem...
Gdy chłopakom udaje się mnie uwolnić idziemy razem do auta brata Klaudyny.
-To jaki jest plan? -pyta Jeremi siadając na przednim siedzeniu.
-Zjadłbym coś -burczy Kacper.
-Nie zapominaj co tu robimy! -upominam go.
-Sorki.
-Dobra. To jaki jest ten plan -Jer spogląda na mnie.
-No nie bardzo wiem,dlatego was tu ściągnąłem -odpowiadam.
-Okej...a wiemy coś o nich? Jaką mają broń?
-Nie, w sumie to nie lubiłem ich od razu, ale nie myślałem,że zrobią takie coś.
-Dobra, coś trzeba wymyślić.... -wdycha bezradnie.
-A może się tam zakradniemy, zrobimy rozwałkę i uwolnimy Dusię -Kacper opowiada z entuzjazmem.
-Tak! Postrzelamy ich, a potem spalimy to gówno! -raduje się z nim.
-Albo wy jesteście jebnięci, albo ja -Jeremi przewraca oczami.
-Masz lepszy plan? -pyta go Kacper z ironią,
-Wyobraź sobie,że mam! -odpowiada Jeremi piorunując go wzrokiem.
-Jaki? -pytam.
Jeremi sięga do schowa i wyciąga z niego 3 metalowe ASG, a mi serce staje.
-Skąd to masz? -pyta Kacper szeptem,
-Dostałem. Luzik można ich normalnie używać. -uśmiecha się.
-Więc jaki jest plan? -pytam odbierając jeden z pistoletów.
-W bagażniku mam torbę marihuany, Kacper ubierze kominiarkę i pójdzie tam ze mną ją sprzedać. Kiedy będą mocno naćpani, wstrzykniemy im środek usypiający i padną. Ja zamknę ich w jakimś schowku,a Kacper pójdzie po Ciebie. Wtedy ja i ty pójdziemy poszukać Młodej, a Kacper będzie ich pilnować. A resztę powiem wam jak ta część się spełni. -patrzy na nas poważnie.
-Okej -odpowiadamy równo.
Po 10 minutach obaj są gotowi i idą w stronę budynku. Siedzę w aucie i czekam na sygnał, Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze i że ocalimy Dusię. Oby nic jej nie było. Wyobrażam sobie co musi czuć...Czy się boi?
*Dusia*
Płacz ustąpił, pewnie nie mam już czym płakać. Co jeśli nikt mnie nie ocali? Co jeśli naprawdę tu umrę? Marco nic nie wie. Jeremi też nie...nie mam nikogo i jestem sama. Strach znów zawładną moim ciałem. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pomieszaniu, Było brudne i puste, Po prawej stronie w kącie stało lustro, Spojrzałam na swoje odbicie, wyglądałam strasznie. Twarz blada, oczy czerwone od płaczu, włosy po kołtunione, Obraz nędzy i rozpaczy,
-Co się z nami stało? -pytam swoje odbicie,
-Po co nam to było? -wzdycham cicho, czując łzy.
-Tak bardzo się boję,., -szepczę i daje upust kolejnym łzom.

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 20

~Muzyka~
NOTKA POD ROZDZIAŁEM!
*Marco*
Samochód stanął, a mnie mimowolnie ogarnął strach. Klapa bagażnika otworzyła się, a Paul wyjął torbę, zamknął klapę i odszedł. Czekam jakieś dobre 5 minut, po czym decyduję się wyjść, Udaje mi się to i po chwili znajduję się na zewnątrz. Rozejrzałem się dookoła, na szczęście nikogo nie było. Nie miałem pojęcie gdzie jestem i co mam zrobić. Muszę zadzwonić do Kacpra. Obok wielkiej opuszczonej hurtowni, w której pewnie ją przetrzymują,stoi kubeł na śmieci. Chowam się za nim i dzwonię do Kacpra.
-No stary! I jak tam? -pyta.
-Nie mamy na to czasu! Byłeś u Jeremiego? -szepczę.
-Tak, stoi obok i czekamy na wieści.
-Daj mi go!
-Włączę głośno mówiący, bo też chce wiedzieć -skamle do telefonu.
-Siem, Co się do kurwy dzieje?! -słyszę jego podniesiony głos.
-Spokojnie! Kacper już Ci pewnie wyjaśnił. Potrzebuje waszej pomocy -proszę go.
-Jasne, jaki masz plan? -pyta łagodniej.
-Jestem pod ich bazą, i nie wiem co dalej -mówię podłamany.
-Okej, widzą cię?
-Nie, jestem schowany -wychylam się by sprawdzić czy nikogo nie ma, ale wciąż jest pusto.
-Dobrze. Mów mi co widzisz -słyszę smutek w jego głosie.
-Duży parking, szarą, poniszczoną hurtownię... -przerywa mi.
-Jakieś pole? Drogę?
-Poczekaj -wstaję i idę wzdłuż parkingu.
-Jest jakaś droga, ale pusta -odpowiadam po chwili.
-Mmm. Przejdź się kawałek, może coś będzie -nakazuje mi.
Idę jakieś 5 minut i dostrzegam znak.
-5 kilometrów Leśko. - szepcze do siebie.
-Cholera! Ile szedłeś? - Jeremi wykrzykuje gwałtownie.
-Jakieś 5 minut. Gdy odszedłem widziałem zepsutą latarnie.
-Okej. Będziemy z Kacprem za dobre 40 minut, a ty wróć na parkin i nic nie rób! -ostrzega mnie.
Wracam na parking, gdzie nic się nie zmieniło. Siadam na krawężnik i czekam. Jednak po chwili zaczyna mnie to doprowadzać do szału i postanawiam sam uratować Dusię. Podchodzę bliżej budynku i dostrzegam okienko z kratami, a obok dziurę w ścianie. Przez dziurę udaje mi się do środka.
-Tu jest w chuj ciemno! -klnę w myślach.
Jak ja ją tu znajdę? Nie mam pojęcia...
*Dusia*
Leżę tu od dłuższego czasu i nadal nie wiem dlaczego... Po chwili wielkie drzwi otwierają się i wchodzi jeden z  kolegów Paula.
-Witaj maleńka. Chciałem sprawdzić jak się masz -uśmiecha się chytrze.
-Wypuść mnie! Jak Paul się dowie, to Cię zniszczy! -czuję palące łzy.
-Ależ on o tym wie,siedzi na dole i wymyśla jak Cię zniszczyć -zaczyna się głośno śmiać.
Nagle w drzwiach staje Paul, patrzy wrogo na mnie i tego kolesia.
-Paul wypuść mnie! Proszę... -szepcze.
Chłopak podchodzi, kuca przede mną i delikatnie gładzi mój policzek, po czym uderza mnie z otwartej ręki. Odchylam głowę do tyłu, a on się odsuwa,
-Jesteś warta tyle ile ten twój kochaś, tyle ile ten cios. Nic! -zaczyna szeptem.
-Zostaniesz tu dopóki nie zdechniesz! -syczy i podchodzi do drzwi.
-Nie możesz! -zaczynam płakać.
On opuszcza pomieszczenie wraz z kolegą, zamykając drzwi na klucz. A ja zanoszę się głośnym płaczem,
*Marco*
Siedzę w tej piwnicy i nie wiem co zrobić! Nie mogę ani wyjść, ani wejść. Mam tylko nadzieję,że nikt mnie tu nie znajdzie. Czuje wibracje w kieszeni, co oznacza,że dzwoni Kacper.
-Gdzie ty kurwa jesteś?! -Jeremi jest wściekły.
-A wy? -pytam.
-Na tym parkingu! -syczy.
-Podejdźcie do hurtowni i na dole po prawej masz okienka.
-Ok -rozłącza się.
Po chwili dostrzegam ich buty, oraz słyszę głosy.
-Gdzie on kurwa jest?! -Jeremi kopie nogą w podłogę.
-Nie mam pojęcia. -jęczy Kacper.
-Chłopaki! Tu! -podchodzę do kratki.
-A co ty tam robisz? -pyta Kacper, gdy oboje się schylają,
-Chciałem...chciałem jej pomóc. -mówię cicho.
-A co ja ci kurwa mówiłem! -Jeremi wpatruje się we mnie intensywnie.
-Wybacz. -spuszczam głowę,
-Wyjdź -zwraca się do mnie Kacper.
-Ale ja nie mogę! -próbuję wyszarpać kraty.
Jeremi wstaje ze śmiechem, a Kacper patrzy na mnie jak na idiotę.
-To nie jest śmieszne! Musisz mi pomóc bo nie wyjdę! -jęczę. /
-Idę po łom -odpowiada brat Dusi i odchodzi.
-Przepraszam... -słyszę z ust Kacpra.
---------------------------------------------------------------------------------------
Cześć słonka! Bardzo Wam za wszysko dziękuję! Jesteście cudowni!
Mam nadzieję,że rozdział się podoba. To chyba jeden z moich ulubionych!
Po prawej stronie macie zakładkę "Kontakt" tam macie naszą stronę i mój tt. Zapraszam.



wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 19


NOTKA POD ROZDZIAŁEM ! <3

~Muzyka~
#Wspomnienie
*Kacper*Wedle polecenia mojego kumpla odnalazłem Dusię i tego palanta. Od ponad dwóch godzin im się przyglądam i nic się nie dzieje. Gdy ci kolesie idą na dwór postanawiam iść za nimi.
Wyszli przed budynek i zaczęli palić papierosy. Wszystko wyglądało normalnie. Podszedłem bliżej, aby móc coś usłyszeć. Rozmawiali o wczorajszym meczu, i miałem zamiar wrócić do środka, by pilnować Dusi, ale jej imię wypowiedziane przez jednego z nich mnie zatrzymało.
-Ta cała Klaudyna, chyba jeszcze się do Ciebie nie przekonała- zaczął jeden z nich.
-Daj spokój. Całuje mnie przy każdej okazji, fakt nie wiemy o sobie wszystkiego,ale ja to załatwię- odpowiada Paul.
-Coś wymyślił?- pyta najwyższy z nich.
-Będą cierpieć, wszyscy po kolei!- syczy Paul.
-Ja się tylko zastanawiam co oni ci zrobili?

-Marco! Ta gnida zapłaci za wszystko! -Paul uderza mocno w ścianę.
-Więc jaki plan?- pyta znów najwyższy.
- Ty,Ren pójdziesz do niej, postawisz drink i wrzucisz to- mówi i podaje mu małą kulkę.
-Ty,Stev wyprowadzisz ją na zewnątrz, i razem z Renem pojedziecie do naszej bazy. -Paul chodzi w kółko, jakby obmyślając wszystko na poczekaniu.
-A ty?- pyta Ren.
-A ja wrócę do domu. Zabiorę kilka rzeczy i do was dojadę. A i pamiętajcie by ją dokładnie przeszukać!
-Tak jest! -salutują równo.
-To jazda! -warczy na nich.
Każdy z nich idzie wykonać swoje zadanie, a ja już wiem, że to czego się odwiedziłem odmieni całe nasze życie. Muszę coś zrobić. I zanim zdążam wykonać jaki kol-wiek ruch, dostaję w głowę i padam na ziemię.
*Dusia*
Siedzę czekając na Paula, ale nigdzie go nie ma. Chyba mnie nie zostawił?! Nagle widzę jak do mojego stolika podchodzi jeden z jego kolegów. Patrzy na mnie dziwnie, po czym siada naprzeciw mnie.
-Gdzie Paul? -pytam.
-Zaraz wróci. Zechcesz zamówić dla mnie drinka? -uśmiecha się słodko.
-Umm, a sam nie możesz? -nie bardzo rozumiem.
-Mógłbym,ale zaraz przyjdzie tu moja koleżanka -robi nacisk na ostatnie słowo,a ja się rumienię.
-Dobra, a co chcesz? -pytam, wstając.
-Big orgazm -wciąż się uśmiecha.
Bez słowa odchodzę, próbując ukryć róż na policzkach.
Wracam do stolika. Co za kretyn z tego typa! W tym klubie nie mają takich drinków, a ja zrobiłam z siebie kretynkę.
-Wybacz, ale nie mają tu takich drinków. -mówię do niego.
-Szkoda. No nic, dopij swojego i spadamy -spogląda na mnie.
-A Paul? -zaczynam się stresować.
-Spokojnie. Czeka na nas u niego w chacie, oraz inni ludzie, impreza się tam przenosi.
-Dobra -bąkam niepewnie.
-A teraz pij, do dna -ponagla mnie.
Biorę ze stolika mój napój i upijam spory łyk, potem następny i  po chwili mój kolorowy eliksir szczęścia się kończy.
-Grzeczna dziewczyna, a teraz chodź -pomaga mi wstać.
Idę za nim przez parkiet,aż do wyjścia. Gdy znajduję się na dworze zimne powietrze o mnie uderza, zaczyna mi się kręcić w głowie. Świat staje się zamazany, a ostatnia rzecz jaką widzę to ten drugi kolega Paula.
*Kacper*Budzę się pod ścianą klubu. Na dworze jest zimno i ciemno. Wyciągam telefon, mam 5 nieodebranych połączeń od Marco.... Marco! Cholera Dusia! Wykręcam szybko numer przyjaciela.
-Marco?
-No nareszcie! Dzwonię do ciebie i dzwonie. Co się dzieje? -pyta wkurzony.
-Oni ją mają -szepcze.
-Co? Co ty pieprzysz?!
-Porwali ją! Kurwa Marco porwali ją! -krzyczę.
-Uspokój się! Kto?
-Oni. Paul i ta jego banda.
-Skąd wiesz?
-Słyszałem! Obmyślali plan, a kiedy chciałem zareagować dostałem w łeb i  teraz się obudziłem. -kończę na jednym wydechu.
-Kurwa! Która to była godzina? -pyta w pośpiechu.
-Około dziesiątej -staram się połączyć fakty.
-Szlag! Jest 22.15. Pamiętasz coś jeszcze?
-Paul mówił,że wróci do siebie do domu -to jedyne co jestem w stanie sobie przypomnieć.
-Kurwa! Słuchaj idź do tego baru i popytaj, może ktoś coś widział. -odpowiada.
-Okej-wdycham.
-Jesteśmy  w kontakcie -mówi szybko i się rozłącza.
*Marco*
Kurwa.Kurwa.Kurwa! Co znowu się dziej! Dlaczego ten zjeb ją porwał?! Idę szybko do okna i zauważam, jak wychodzi z domu, idzie do swojego auta, wkłada coś i wraca do domu.
Nagle wpada mi do głowy szalony pomysł! Biegnę szybko na dół i udaję się pod jego bramę. Sprawdzam czy nikt mnie nie widzi, i delikatnie ciągnę za bagażnik. Tak jak myślałem klapa podnosi się, wchodzę do środka i nakrywam się kocem.  Po jakiś 5 minutach słyszę kroki. Paul znów otwiera bagażnik i wkłada jakąś duża torbę. Na szczęście mnie nie zauważył. Po chwili odjeżdżamy.
Czuję w kieszeni wibracje telefonu i z lekkim trudem go wyciągam.
-Halo? -pytam szeptem.
-Marco, coś jest nie tak! Nikt nie chce mówić o Dusi, a mimo wszystko wiem,że coś wiedzą. Idę właśnie do Ciebie i może razem coś wymyślimy. -odpowiada Kacper.
-Słuchaj, stary. Nie ma mnie w domu. Zakradłem się do auta Paula i mam nadzieję,że mnie do niej doprowadzi -mówię ciszej.
-Co?! -krzyczy.
-Czekaj na wieści. Będę dzwonił, i powiadom Jeremiego. Pa -rozłączam się i szybko chowam telefon, czując, że stajemy.
*Dusia*
Budzę się, w jakimś mokrym, brudnym i ciemnym pomieszczeniu. Ręce mam przypięte do słupa i prawie w ogóle nie mogę nimi poruszać. Najgorsze jest to,że nic nie pamiętam. To musi być jakaś pomyłka!
-Ratunku! -krzyczę, ale odpowiada mi echo.




-------------------------------------------------------------------------------------------------------------Cześć słonka! Bardzo chciałabym Wam podziękować, za 931 wyświetleń. Oraz za komentarze, a właściwie komentarz ;) To bardzo motywuję i liczę,że będzie ich więcej.
Kocham Was ♥
Beautiful
















niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 18



*Dusia*
Odrywam się od ust chłopaka, a mój wzrok wędruje na okno Marco, jednak nie ma go tam.
-Słuchaj, masz super usta,ale wolałbym żebyś mnie uprzedzała, kiedy to robisz -wygląda na poważnego, ale jego oczy się śmieją.
-Wybacz -mówię cicho.
On tylko posyła mi zabójczy uśmiech i wystawia prawą rękę. -Chodź.
Ściskam jego dłoń i idziemy w stronę klubu. Z mojej głowy cały czas nie może wyjść obraz Marco. Czy nie wystarczy mu ile razy mnie zranił? Czy długo jeszcze będzie to ciągnął?
*Marco*
Jak mnie kurwa kurwica strzela kiedy widzę go z nią, a ona jeszcze za każdym razem całuje... Wiem,że robi to tylko po to by mnie wkurwić i jak widać udaje jej się, Muszę coś wy myśleć.
-Kacper. Musisz coś dla mnie zrobić!- zadzwonienie do niego to chyba najlepszy pomysł.
-Co znowu? - odpowiada znudzony.
-Gówno debilu! Chodzi o Dusię! - wkurzam się jeszcze bardziej.
-Luzik!  Co mam zrobić?
-Dopilnować by była bezpieczna. - syczę w poirytowaniu.
-A jak? - pyta.
Jego idiotyzm mnie powala.
-Srak! Ma być bezpieczna i tyle.
Rozłączam się nie dając mu więcej dojść do słowa.
Jak on to zjebię to go zabiję!
*Dusia*
Siedzimy z Paulem i jego kumplami w jakimś klubie. Wypiłam jednego drinka i chyba nie zamierzam pić więcej. Chłopaki są pogrążeni rozmową, a ręka Paula spoczywa na moim udzie, Mało który zwraca na mnie uwagę, więc mogę spokojnie wszystko przemyśleć.
Czy ja czuję coś do Paula? Czy czuję coś do Marco? Te dwa pytania nie chciały opuścić mojej głowy. Z jednej strony lubiłam Paula, a jego usta były takie całuśne. A z drugiej Marco znałam o wiele dłużej i bardziej mi na nim zależało.... To jest zbyt trudne.
***
Od dłuższego czasu mam wrażenie,że ktoś mnie obserwuję, ale staram się to ignorować.
Siedzę przy stoliku i piję drugiego drinka. Chłopaki poszli zapalić papierosa...
*Kacper*
Wedle polecenia mojego kumpla odnalazłem Dusię i tego palanta. Od ponad dwóch godzin im się przyglądam i nic się nie dzieje. Gdy ci kolesie idą na dwór postanawiam iść za nimi. I dowiaduję się czegoś co odmienia całe nasze życie.

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 17

~MUZYKA~
*Dusia*
Siedziałam na lekcji geografii w ostatniej ławce pod oknem. Spóźniłam się na jedną lekcję,ale był to WF, więc mały problem. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Doskonale wiedziałam,że to Marco. Odkąd tylko weszłam do klasy, wszyscy się na mnie patrzą z podziwem. I o to mi właśnie chodziło.  Gdy patrzałam w stronę chłopka, szybko odwracał wzrok. Już żałuje, wiem to, Siedząc i próbują się skupić na męczącym bełkocie nauczycielki poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go ukradkiem i odczytałam wiadomość.
Od: Paul
Gdzie jesteś, jeśli nie w domu? :)
Mimowolnie uśmiechałam się do wyświetlacza. Ciekawe jak on zareagowałby na mój dzisiejszy strój. Chyba muszę się o tym przekonać....
Do: Paul
W szkole. Będę o trzeciej. Zaczekaj na mnie u Ciebie :P
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni, gdy akurat zaczął dzwonić dzwonek. Przepisałam jeszcze zadanie domowe z tablicy i miałam zamiar się spakować, Usłyszałam przy swoim uchu cichy szept: "Na tej przerwie pod moją szafką." To był Marco, wiedziałam to bez patrzenia na niego. Zabrałam rzeczy i wyszłam z klasy. Poczułam gule w gardle i mocne bicie mojego serca. Chciałam się z nim spotkać, ale czy byłam na to mimo wszystko gotowa....? Z tym pytaniem w głowie udałam się pod szafkę chłopaka.
Stał tam. Z głową odwróconą w inną stron. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam w jego stronę.
-Czego chcesz? -zapytałam od razu, podchodząc bliżej.
-Tylko pogadać -odparł obojętnie, patrząc na mnie.
-Myślę,że wszystko już mi powiedziałeś -warknęłam wrogo.
-Tym wyglądem udowadniasz jaka dziecinna jesteś. -zaśmiał się ironicznie.
-Wolę być dzieckiem, niż chuje jak ty! -krzyknęłam mu w twarz i odeszłam.
 Mam go głęboko w dupie. Nie obchodzi mnie już. Potrafi tylko ranić, więc ja zranię go mocniej! Jeszcze będzie żałował,że mnie skrzywdził! Obiecuję!
*Marco*Siedziałem na ostatniej lekcji. Do dzwonka zostało jakieś 10 minut. Dusia się do mnie w ogóle nie odzywa. Ale to dobrze, ojciec będzie zadowolony, a ona więcej nie ucierpi. Muszę ją tylko pilnować.
Po dzwonku wyszedłem z klasy zaraz za nią, ale tak aby mnie nie zauważyła. Po 20 minutach byliśmy pod domem. Spojrzała na mnie wrogo, po czym weszła do siebie.
Z okien mojego pokoju doskonale mogłem ją obserwować. Może to chore,ale umrę jeśli coś jej się stanie. Przez dobre pół godziny nic się nie działo, ale po chwili zobaczyłem jak wychodzi z domu i idzie do tego skurwiela Paula. Nie podoba mi się to....
*Dusia*
Paul już na mnie czekał. Gdy byłam w domu zadzwoniłam do niego i powiedziałam co się stało. Zaproponował, że zabierze mnie do klubu abym zapomniał o tym wszystkim. Zgodziłam się. Gdy wyszliśmy z jego domu, rozejrzałam się odruchowo po okolicy. Mój wzrok przykuł wzrok dom Marco. Zauważyłam, że ktoś poruszył się w oknie. I już wiedziałam,że to ta ruda czupryna. Spojrzałam na Paula, który wyglądał na znudzonego naszym postojem. Wróciłam wzrokiem do okna w domu na przeciw i napotkałam moje ulubione tęczówki. Wpatrywał się w nas intensywnie i z lekką złością. O nie! Tak nie będzie! Najpierw mnie obraża, a potem podgląda!
Spojrzałam się na Paula i szybko wbiłam w jego usta.






wtorek, 4 listopada 2014

Rozdziała 16

*Marco*
Czy miałem wyrzuty sumienia? Nie. Może nie powinienem był mówić tego tak bezpośrednio,ale inaczej się tego wypowiedzieć nie dało. Jak ona mogła pomyśleć,że ją zdradzam?! I to jeszcze z Ari! Nie dość,że ona umawia się z Kacprem, to przecież ja nie uganiam się za pudernicami! Aż tak mało o mnie wie? Ma o mnie aż tak złe zdanie? Ja też, nie wyraziłem o niej dobrej opinii...ale czy ja naprawę tak o niej myślę? Przecież wiem,że nie jest puszczalska, prawda?
*Klaudyna*
~kilka dni później~
Od kilku dni nie wychodzę z domu. Mamie powiedziałam,że jestem chora, ale i tak się tym nie przejęła. Nie potrafię normalnie żyć...Cały czas w głowie odbija mi się to jedno zdanie: "Nogi też przed nim rozkładałaś?". Nie umiem się pozbierać...
#Wspomnienie
Nogi też przed nim rozkładałaś?- zadrwił pod nosem.
Jesteś bezczelny!- odkrzyknęłam i z palącymi łzami w oczach pobiegłam przed siebie.
Biegłam prosto do domu próbując powstrzymać wodospad łez. Gdy znalazłam się na swoim łóżku,od razu wybuchnęłam płaczem. Jak on może tak o mnie myśleć... przez cały ten czas był moim przyjacielem, mówiłam mu o wszystkim,  wiedział,że temat mojej matki jest dla mnie ciężki....A on miał czelność mnie do niej upodobnić! Cóż za dupek! Co powinnam teraz zrobić... Jak ja będę bez niego żyć... 
~koniec~
Czułam,że zasypiam. Ostatnio dużo śpię i płaczę...Jestem tym wszystkim wykończona. Po chwili usłyszałam,że ktoś wchodzi do pokoju. Podniosłam głowę i ujrzałam mojego brata, jednak po chwili znów opadłam na poduszkę i nakryłam się kołdrą.
-Wstawaj!- krzyknął i zaczął podnosić rolety. 
Nakryłam się kołdrą po sam czubek głowy.  Jednak on po chwil zrzucił ją ze mnie.
-Jestem chora!- krzyknęłam.
-Przestań! Nie wiem co się stało,ale dobrze będzie jak się ogarniesz!- odkrzyknął.
-Nic nie rozumiesz.- chciałam wstać,ale mnie zablokował.
-To mi powiedz!
-Nie- zaczęłam się wyrywać, ale on mnie mocno objął.
-Co kol wiek się stało, twój ból nie jest tego wart! Pamiętaj!- pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Jeremi chyba ma rację. Nie mogę tak cierpieć! Muszę się wziąć w garść. Wstałam i poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Spojrzałam w lustro i mogę śmiało stwierdzić,że wyglądałam strasznie! Włosy po kołtunione, oczy czerwone, podkrążone,twarz blada i cała w ogóle jestem wstrętna!  
-Dusia,jak ty wyglądasz?- zapytałam swoje odbicie w lustrze.
-Muszę się za siebie zabrać. Jeśli nie mam Marco, mogę mieć każdego innego!- pierwszy raz od prawie tygodnia się uśmiechnęłam. 
Ubrałam czarne legginsy, czarną bokserkę,koszulę w czerwoną kratę, botki. Do tego kilka bransoletek z ćwiekami i czarny full cap(który podkradłam brackiemu). Zrobiłam jeszcze dość mocny makijaż. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i wiedziałam,że Marco będzie żałował,że mnie obraził. 
Zeszłam a dół, aby udać się do szkoły, będę miała małe spóźnienie, ale kit z tym. 
-Wyglądasz zajebiście!- Jeremi zagwizdał na mój widok.
-Dzięki. Mogłam pożyczyć czapkę?- pytam go niepewnie.
-Normalnie to bym ci nie pozwolił,ale wyglądasz zbyt zajebiście- zaśmiał się.
-Dziękuję!- pocałowałam go w policzek- Idę do szkoły.
-Pa! Normalnie zmieciesz ich wszystkich!- zawołał za mną.
Jeśli taka była reakcja Jeremiego, to co pomyśli Marco! W duchu, aż zapiszczałam z radości. Udałam się w stronę szkoły...


Krótka notka ode mnie :*
Jak rozdział? Dusia szaleje! Ciekawe jaka będzie reakcja Marco? Hmm. to wszystko niedługo. Ale jednym komentarzem nie pogardzę ;) Proszę promujcie bloga na swoich stronach itp.
Kocham mocno i ściskam ♥

czwartek, 30 października 2014

Rozdział 15

*Klaudyna*
Nie mogłam w to uwierzyć! Przecież jak jego rodzice to zobaczą, to go chyba zabiją! Podbiegłam bliżej z nadzieją, że ich zatrzymam,jednak było za późno. Schowałam się za drzewo przed domem chłopaka i obserwowałam całe zdarzenie. Jeden policjant trzymał Marco, a drugi pukał w drzwi. Po chwili wrota otworzyły się i stanął w nich Travis Herning, ojciec chłopaka. Rozmawiali tylko chwilę, po czym policjanci opuścili posesję Herningsów. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc postanowiłam zostać za drzewem.
*Marco*
Jak ojciec otworzył drzwi spodziewałem się najgorszego. Jednak on tylko spokojnie porozmawiał z Panami, po czym oni odeszli. To pewnie przez jego wysoką pozycję. Chciałem udać się do swojego pokoju, jednak to by było zbyt piękne i proste...
-Marco Carl Herning! Natychmiast do mnie!- wrzasnął mój ojciec z salonu.
Poszedłem powoli w jego stronę. Siedział na kanapie, a matka stała za nim.
-Tak tato?- starałem się brzmieć jak najmilej.
-Co to do jasnej cholery było?! I co ty masz na twarzy?!
Przez chwilę nie wiedziałem o co mu chodzi, ale potem uświadomiłem sobie,że ten palant musiał mi jednak coś zrobić.
-To nic takiego.- odparłem obojętnie.
-Nic takiego?! Do diabła całe sąsiedztwo to widziało! Moja reputacja została naruszona! A ty mi mówisz,że to było nic!- mimo podniesionego głosu on cały czas siedzi.
Wzdrygnąłem się na myśl o tym co mi zrobi...
-Po jaką cholerę to zrobiłeś?- lekko złagodniał.
-No wiesz... chłopcy często się biją- wzruszyłem ramionami.
-Biją? Chłopcy? Masz 17 lat! Masz mi natychmiast powiedzieć o co poszło, albo cię zamknę w piwnicy!- poprawił się wygodnie na sofie,
-I tak to zrobisz- prychnąłem.
-Jak mi powiesz teraz to oszczędzę ci lanie pasem i posiedzisz jeden dzień i noc w piwnicy- brzmiał stanowczo.
Pomysł był kuszący, ale czy byłem na to gotów?
-Czekam!- warknął budząc mnie z zamyśleń.
-Spotykam się z Klaudyną, a ona dziś w barze całowała jednego typa, więc mu przyłożyłem- powiedziałem to cicho i na  jednym wydechu.
-Co?! Z tą Kos?! A co ja mówiłem o tej dziewczynie?! Jest ladacznicą jak jej matka! Teraz już sam się o tym przekonałeś. Masz z nią zerwać wszelkie kontakty, bo inaczej sam się tym zajmę,-w końcu wstał i do mnie podszedł- A teraz na dół!- wskazał na piwnicę.
Udałem się powoli w stronę mojej kary, Odwróciłem się jeszcze by na nich spojrzeć. Matka podeszła bliżej ojca i go objęła, Wyglądali tak żałośnie...
*Klaudyna*
Cały ten czas siedziałam za drzewem. Jednak postanowiłam wyjść i podejść do ich piwnicy. Wiedziałam,że tam będzie. I nie pomyliłam się, gdy kucałam przy oknie chłopak już tam był.
-Marco!- pisnęłam uradowana.
-Nie krzycz- odrzekł.
-Wybacz, I jak? Zrobił ci coś?- zapytałam zdenerwowana
-Nie. Tylko zamknął tu na 24h- szepnął obojętnie.
-Och! To dobrze!- chciałam złapać jego dłoń ale się odsunął.
-Co jest?- posmutniałam.
-Co jest?! Może ty mi powiesz jaki prawem lizałaś tego idiotę!- jego twarz zrobiła się czerwona ze złości.
-Ja...ja...A ty co robiłeś z tą blondyną!- moje zdenerwowanie brało górę.
-Nie odwracaj tematu! Z resztą to dziewczyna Kacpra!- odkrzyknął.
Nie wiedziałam co powiedzieć....Kacpra?! Jak?!
-Nogi też przed nim rozkładałaś?- zadrwił pod nosem.
-Jesteś bezczelny!- odkrzyknęłam i z palącymi łzami w oczach pobiegłam przed siebie.

Cześć słonka ♥ Jak wam się podoba rozdział? Mi osobiście bardzo, się dzieje :P
Zachęcam do komentowania! Buziole
Ann xx :) 





























wtorek, 28 października 2014

Rozdział 14

*Klaudyna*
W mojej głowie pojawiło się tysiąc myśli. Co ja właśnie robię?! Oderwałam się szybko od chłopaka, który wyglądał na pozytywnie zaskoczonego. Spojrzałam na bar, jednak nie zauważyłam tam ani Marco ani tej blondyny. Podeszłam do barmana z nadzieją,że udzieli mi jakieś informacji.
-Hej. Chwilę temu siedział tu taki rudy chłopak z blondynką. Wiesz może gdzie są?-starałam się brzmieć jak najbardziej spokojnie i naturalnie.
-Tak. Dziewczyna poszła na parkiet, a chłopak trochę poprzeklinał i poszedł w stronę wyjścia.-odpowiedział mi obojętnie.
Podziękowałam i pobiegłam do wyjścia. Zastanawiałam się nad skarceniem tej wywłoki ale tym zajmę się później. Teraz muszę dogonić Marco. Wyszłam na zewnątrz i zaczęłam się rozglądać. Nie mógł odejść daleko. Pobiegłam drogą do naszego osiedla. Musi gdzieś być....
*Marco*
Co to do cholery jasnej było?! Jakim kurwa prawem zaczęła lizać tego pajaca. I co do kurwy robiła w tym barze. Wiedziałem, że ten cały Paul będzie tylko problemem, ale nie wiedziałem, że aż tak bardzo. Zastanawiam się czy ta nie wrócić i mu nie przyjebać. Właściwie to całkowicie na to zasłużył. Emocje i alkohol wzięły górę i wróciłem do baru.
Ten chuj stał przed wejściem z jakimiś kumplami i coś palił. Gdy mnie zauważył głośno się roześmiał.
-Co tam rudy? Jak tam?-bełkotał niewyraźnie.
By nie tracić czasu podszedłem bliżej niego i z całej siły pchnąłem go na ścianę. Spojrzał na mnie i się roześmiał.
-Coś ty taki cięty?-przycisnąłem go mocniej, skąd we mnie tyle siły?
-Nie masz prawa jej dotykać,dziwkarzu!- warknąłem mu prosto w twarz. Chłopak tylko roześmiał się głośniej.
-Chodzi o tą twoją pannę?! O nasz pocałunek?- udawał idiotę, którym w sumie był.
-Przestań udawać! Widziałem was!- już nie wiedziałem co robić.
Paul nachylił się do mojego ucha na tyle ile mógł i szepnął:
-Sprawię, że będzie krzyczała moje imię najgłośniej jak tylko potrafi. Zerżnę ją tak, że będzie błagała o litość. Po czym głośno się roześmiał.
Całe moje ciało się napięło i zesztywniało jednocześnie. Puściłem go i nie wytrzymałem...przyjebałem mu w pysk z całej siły. Potem już nie wiem co się działo...
*Klaudyna*
Obeszłam całą dzielnicę i nigdzie go nie było. Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobił. Byłam wykończona i jedyne co chciałam to moje ciepłe łóżko. Gdy byłam już na naszej ulicy dostrzegłam radiowóz policyjny. Co do cholery?! Podbiegłam i przyjrzałam się sytuacji. Akurat policjanci wyciągali Marco z radiowozu...

Cześć słonka! Dziękuję bardzo za tak dużą liczbę wyświetleń i za komentarze. Mam nadzieję,że będzie ich jeszcze więcej. Kocham Was i Pozdrawiam ♥

sobota, 25 października 2014

Rozdział 13

*Klaudyna*
Wpatrywałam się w nich jak jakaś idiotka, dopóki nie poczułam, że ktoś mnie lekko ciągnie za ramię. Spojrzałam w bok i zobaczyłam Paula, który wpatrywał się w nich tępo.
-Lepiej stąd chodź.- mówi i lekko ciągnie moje ramię.
Nie mogę pozbierać myśli. Przecież miał spotkać się z Kacprem. A jego tu nigdzie nie ma, jest tylko Marco i jakaś blondyna...co to ma znaczyć?
-Chodź Dusia... nie mogę patrzeć jak cierpisz.
Cierpię... Czy ja cierpię? Mam ochotę podejść i mu przywalić, jednak zamiast tego idę za Paulem do innego pomieszczenia w barze.
*Marco*

Siedzieliśmy z Kacprem przy barze, a chłopak opowiadał mi co dokładnie wydarzyło się w jego życiu poprzedniej nocy. Gdy skończył opowiadać swoją długą opowieść, zauważyłem że skończyło nam się piwo. Zamówiłem na po jeszcze jednym kuflu, po czym podeszła do nas pewna blondynka. Nie był to nikt inny jak Ari. Rozmawiało nam się bardzo dobrze, mimo wszystko raczej nigdy się do niej nie przekonam. Ma na sobie strasznie dużo makijażu i czasami wygląda jak dziwka. Nie to co moja Dusia. Dusia! Zapomniałem.... Chciałem odejść od towarzystwa by do niej zadzwonić, jednak zanim się spostrzegłem zostałem z dziewczyną sam...
*Klaudyna*
Siedzieliśmy przy jednym ze stolików, a w okół było pełno innych ludzi. Cały czas myślałam o tej dziewczynie i moim Marco. Czy jestem zazdrosna... no pięknie! Długo się nie spotykamy, a ja już mam problemy. Nie mogę się do tego przyznać.
-Chcesz piwo?- pyta mnie Paul.
-Nie, nie piję- odpowiadam po dłuższej chwili.
-Na imprezy też podobna nie chodzisz.- uśmiecha się i puszcza mi oczko.
Mimowolnie uśmiecham się na jego uwagę. Po około godzinie i 3 kuflach pia nie jestem do końca świadoma tego co się dzieje. Paul prawie w ogóle nic nie wypij. Co to ma znaczyć? Chce mnie upić?!
-Chcesz mnie upić?- szeptam do niego.
-Co?- spogląda na mnie.
-No prawie nic nie wypiłeś!- unoszę głoś. To pewnie ten alkohol.
-Ktoś cię musi odstawić do domu.-nachyla się do mojego ucha i je lekko przygryza.
Moje ciało przechodzi dreszcz. Nagle przypomina mi się Marco i ta dziewucha. Chwytam Paula i idziemy do miejsca, gdzie wcześniej ich widziałam. Cały czas tam siedzą. Marco trzyma ją za udo. Zaraz mnie jasna cholera trafi!
Spoglądam na Paula, wygląda na zdezorientowanego. Nagle na przeciw nich zwalnia się stolik. Ciągnę tam chłopaka, a on niechętnie idzie. Siadam przy wolnym stoliku, na początku nas nie zauważają, jednak po chwili Marco odwraca się w naszą stronę, a ja ze strachu i nadmiaru alkoholu wpijam się w usta Paula.



czwartek, 9 października 2014

Rozdział 12

*Marco*
Patrzałem na niego i nie wiedziałem co powiedzieć.
-Jakim ojcem? Co ty w ciąży jesteś?- zapytałem po dłuższej chwili.
-To nie jest śmieszne,baranie- zaprzeczył.
-No to o co ci chodzi?
-Spałem z nią...- mówił ledwo, jakby do siebie.
-Z kim?
-Z Ari, wczoraj po imprezie...I nie zabezpieczyłem się,
-Jezu...Nawet jeśli nie miałeś gumki to i tak nie da się tego wykryć z dnia na dzień. Trzeba co najmniej trzech tygodniu. Z resztą tak wiele par bzyka się bez prezerwatyw i jakoś żyją.- odparłem.
-No bo ty masz akurat doświadczenie- prychnął w moją stronę.
-Stary, czy mam czy nie mam to mało ważne. Facet takie rzeczy wie i koniec.
-Mimo wszystko wciąż mam złe przeczucia.
-Daj spokój. Jak coś będzie nie tak ona sama się do ciebie zgłosi- uścisnąłem jego ramię.
-Chyba ta. Co teraz?- spojrzał na mnie.
-Idziemy na piwo. Opowiesz mi co się wczoraj dokładnie wydarzyło- zszedłem z ławki.
-Okej- dołączył do mnie.
Udaliśmy się do jednego z pobliskich barów. Mieliśmy wiele do obgadania.
*Klaudyna*
Siedziałam w swoim pokoju na sofie, czytając jedną z moich ulubionych książek, gdy nagle rozległo się donośne pukanie do drzwi. Przez pierwszą chwilę pomyślałam,że to Marco, ale on tak głośno nie puka. Zeszłam niepewnie na dół i otworzyłam lekko drzwi. Stał w nich Paul!
-Co ty tu robisz?! Przestraszyłeś mnie- powiedziałam,gdy wszedł do środka.
-Wybacz, pomyślałem,że możemy się bliżej poznać
-Okej...siadaj- wskazałam na krzesło.
-Dzięki. A gdzie twój chłopak?- zapytał po chwili.
-Och, Marco spotkał się z przyjacielem- odparłam.
-Spoko- posłał mi miły uśmiech.
Rozmawialiśmy z Paul'em na różne tematy. Był bardzo fajnie, nawet nie zauważyłam,że zrobiło się późno.
-Może gdzieś się przejdziemy?- zapytał po chwili.
-Raczej nie.Nie lubię imprez. Z resztą Marco może zaraz wrócić,
-No weź! Nie musimy iść na imprezę tylko do baru, a Marco jakby chciał wrócić to byłby w domu już dawno.
-Okej, daj mi chwilę.- odpowiedziałam i odeszłam od stołu.
Udałam się do łazienki, aby się ogarnąć do wyjścia. Nie wiem czy to dobry pomysł, Marco będzie zły jak się dowie. w sumie to może się nie dowie... Po 30 minutach oboje byliśmy w drodze do baru.

Dobre dziewczyny to złe dziewczyny, Które nie zostały przyłapane


Jeszcze nigdy nie byłam w okolicznym barze. Ładnie tu, nie było tłoku, było spokojnie. Podziwiałam z uznaniem całe pomieszczenie. Nagle moje oczy spoczęły na jednym punkcie. Przy barze siedział Marco z jakąś blondyną.



Hejka :* To ja z rozdziałem 12. Mam nadzieję,że wam się podoba :) Mile widziane komentarze :) 

piątek, 3 października 2014

Rozdział 11

*Marco*
U Klaudyny jak zawsze panował spokój, jej mamy nie było, jej brata też nie. Dziewczyna cały czas mi coś opowiadała, ale ja w ogóle nie mogłem się na tym skupić. Cały czas myślałem o tym Paulu, który był tak blisko niej. Jeszcze wczoraj chciał jej zrobić jakąś krzywdę, a dziś ją przeprasza. No nie! Tak na pewno nie będzie!
-Marco! Mówię do Ciebie.- wyrwał mnie z zamyśleń jej głos.
-Wybacz, zamyśliłem się.
Nic nie odpowiedziała, tylko poszła do kuchni.
*Klaudyna*
Nie wiem co się dziś z nim dzieje. Może znów coś w domu. No cóż... Zrobiłam popcorn, wlałam colę i wróciłam do chłopaka.
-To jaki film oglądamy?- zapytałam siadając obok niego.
-Nie wiem myszko. A na jaki masz ochotę?- uśmiechnął się.
-Może jakaś komedia?- uśmiechnełam się zadziornie.
Po dłuższej dyskusji wybraliśmy "Ted". W sumie film nie był aż tak zły. Jednak w jakieś połowie seansu do Marco cały czas dzwonił telefon, który chłopak ignorował. Może jestem zbyt podejrzliwa, ale nie podobało mi się to.
-Co teraz?- zapytał po filmie.
-Powiesz mi kto dzwonił?- zapytałam, chodź miało to brzmieć jak rozkaz.
-Kacper, pyta czy się z nim spotkam.
-No to się spotkaj.- nie rozumiałam o co chodzi.
-Ale teraz jestem z tobą.- pocałował mnie w czoło.
-Możesz się z nim spotkać i wrócić do mnie, mamy nie będzie co najmniej do nocy, a Jeremiego pewnie do jutra.
-Okej. Niech będzie.
Zadzwonił do Kacpra, po czym pożegnał mnie i wyszedł. Idę poczytać.
*Marco*
Czego ten zjeb chce ode mnie. Miałem zupełnie inne plany co do czasu spędzonego z Dusią. Jeszcze ten zdymany Paul nie chce mi wyjść z głowy.
Poszedłem do parku, czekał na mnie na jednej z ławek.
-Siema, co jest?- zapytałem siadając obok.
-Chyba będę ojcem...- odparł nie patrząc na mnie.

środa, 1 października 2014

Rozdział 10

*Marco*
Rzuciłem się na tego palanta i natychmiast odepchnąłem go od mojej Niuni. Koleś upadł na podłogę na Klaudyna uciekła z łazienki. Byłem zbyt pijany by w jaki kol-wiek inny sposób z nim walczyć, więc po prostu wyszedłem z pomieszczenia z zamiarem odnalezienia Dusi. Jednak przed tym dokładnie przyjrzałem się chłopkowi. Jeśli go jeszcze kiedyś spotkam nakopie mu do dupy.
Przeszukałem cały klub jednak nigdzie nie znalazłem dziewczyny. Stojąc przy barze zauważyłem Kacpra gadającego z jaką laską. Podszedłem do nich.
-Stary! Gdzieś ty się podziewał? patrzą jaką mam ładną koleżankę - wybełkotał i pokazał na dziewczynę stojącą przed nami.
-Jestem Ari - uśmiechnęła się podała mi dłoń.
-Marco - odparłem nie patrząc na dziewczynę.- Widziałeś może Dusie?
-Nie. Pewnie poszła do domu. - wzruszył ramionami.
Popatrzałem chwile na tę całą Ari. No nie powiem ładna laska. Ciekawe skąd on ją wytrzasnął...
Jednak nie miałem na to czasu. Wyminąłem ich i wyszedłem na zewnątrz. Tam również nigdzie nie widziałem Dusi. Kacper pewnie miał racje ona musi być w domu. Napisałem jej smsa. Chwilę popisaliśmy, po czym ja udałem się do domu.



***

Wstałem rano prawie bez kaca. Dobrze, że to weekend.Poleżałem w łóżku do 11.00, jednak musiałem spotkać się z Dusią. Ubrałem się i wyszedłem z domu. Zobaczyłem jak gada z jakimś kolesiem i mało co nie rzuciłem się na nich. To był ten sam palant co zaatakował ją w kiblu. Myślałem, że szlag mnie trafi.
-Odwal się od niej!- krzyknąłem podchodząc bliżej ich.
-Spokojnie. On przyszedł mnie przeprosić.- odpowiedziała Dusia.
-Serio?!- byłem zszokowany.
-Tak ja umm... Nie powinienem był się tak zachować. Nie wiem co mi strzeliło do głowy.-zaczął tamten
-Marco to jest Paul, Paul to jest mój chłopak Marco-wskazała na nas oboje.
Podałem dłoń temu dupkowi.
-Ja już pójdę,- powiedział Paul i odszedł.
-Co wy teraz przyjaciółmi będziecie?-zapytałam zwracając się do Dusi.
-Nie! Znaczy nie wiem. Okazało się, że dostał w spadku dom Pani Mackor i teraz będzie tam mieszkał-uśmiechnęła się.
-Przecież to obok Ciebie!- oburzyłem się.
-I co z tego? Jesteś zazdrosny?- dźgnęła mnie w bok.
-O ciebie zawsze.- przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
Złapała mnie za rękę i prowadziła do środka swojego domu. Coś mi się w tym wszystkim nie podobało. Spojrzałem na drugi dom. Ten Paul tam stał i się nam przyglądał...




Wielki powrót :) Kto tęsknił? xD Wybaczcie, że tak długo ale szkoła, problemy, brak weny. Teraz postaram się dodawać rozdziały częściej. W zakładce "Bohaterowie" możecie się przyjrzeć naszym nowym bohaterom. Zapraszam również na naszego aska. Kocham Was!!! :* ♥

sobota, 20 września 2014

Rozdział 9

*Klaudyna*
Gdy weszłam do domu mało brakowało,a padłabym z wrażenia. W domu było czysto, Jeremi oglądał telewizje, a mama coś gotowała!!!! Magia!!!!!! Postanowiłam zapytać brata o co chodzi...
-Hej. Co tu się dzieje?- usiadłam obok niego na kanapie.
-Co masz na myśli?- spojrzał na mnie obojętnie.
-No wiesz... Ty w domu, mama gotuje, i taki porządek tutaj...
-Nie przyzwyczajaj się. To tylko po to, bo przychodzi klient.
Już nic nie powiedziałam, tylko zamknęłam się w swoim pokoju. Pół godziny później zadzwonił do mnie Kacper, który zaprosił mnie na imprezę. W sumie nigdy na takie impry nie chodzę,ale raz nie zaszkodzi. Ubrałam się i wyszłam. Wszyscy są sobą zbyt zainteresowani sobą, że mojej nieobecności nawet nie zauważą.

Na imprezie było mega głośno i pełno ludzi.  Z trudem odnalazłam chłopaków. Marco wyznał Kacprowi co jest między. Cieszę się, bo to oznacz, ze jesteśmy na dobrej drodze.
Zabawa trwa już ponad dwie godziny od mojego przybycia. Chłopaki są już trochę wstawieni. Ja nie piłam nic. Postanawiam pójść do toalety.
-Idę do łazienki - szepczę mu do ucha.
-Dobrze.- odpowiada i lekko przygryza płatek mojego ucha.
Chyba jest już za bardzo pijany bo zaczyna zachowywać się zbyt zboczenie.
Gdy docieram do toalety, co wcale nie było takie proste bo wszędzie pełno ludzi, którzy się całują, bzykają czy Bóg wie co. Jak można tak nie szanować samego siebie...?
Po kilko minutowym czekaniu wchodzę do kabiny. Gdy z niej wychodzę okazuje się, ze jestem sama w pomieszczeniu. To dobrze, mam na dziś dosyć imprezowiczów. Przepłukuję twarz wodą i zostawiam oczy zamknięte, jednak po chwili czuję, że ktoś przyciska mnie do umywalki, to na pewno nie Marco...
*Marco*
Ja pierdziele. Ale się napiłem. Powoli sam nie kontroluję co się dzieje. Kufa Klaudyna strasznie długo nie wraca. Pójdę zobaczyć co i jak.
Po dotarciu do toalety uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem jakiegoś kolesia, który przyciskał moją Dusie do ściany i dotykał. Natychmiast postanowiłem działać.