niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 21

*Marco*
-Przeprasza -słyszę z ust Kacpra.
-Za co? -spoglądam na niego na tyle jak pozwala mi krata.
-To prze zemnie ona  tu jest -cisza głos.
-Nie! I nie możesz tak myśleć! -próbuję go pocieszyć,
-Ale gdybym wtedy coś zrobił...
-Skończ -warczę w poirytowaniu.
Zapada między nami niezręczna cisza. Po dłuższej chwili wraca Jeremi z łomem...
Gdy chłopakom udaje się mnie uwolnić idziemy razem do auta brata Klaudyny.
-To jaki jest plan? -pyta Jeremi siadając na przednim siedzeniu.
-Zjadłbym coś -burczy Kacper.
-Nie zapominaj co tu robimy! -upominam go.
-Sorki.
-Dobra. To jaki jest ten plan -Jer spogląda na mnie.
-No nie bardzo wiem,dlatego was tu ściągnąłem -odpowiadam.
-Okej...a wiemy coś o nich? Jaką mają broń?
-Nie, w sumie to nie lubiłem ich od razu, ale nie myślałem,że zrobią takie coś.
-Dobra, coś trzeba wymyślić.... -wdycha bezradnie.
-A może się tam zakradniemy, zrobimy rozwałkę i uwolnimy Dusię -Kacper opowiada z entuzjazmem.
-Tak! Postrzelamy ich, a potem spalimy to gówno! -raduje się z nim.
-Albo wy jesteście jebnięci, albo ja -Jeremi przewraca oczami.
-Masz lepszy plan? -pyta go Kacper z ironią,
-Wyobraź sobie,że mam! -odpowiada Jeremi piorunując go wzrokiem.
-Jaki? -pytam.
Jeremi sięga do schowa i wyciąga z niego 3 metalowe ASG, a mi serce staje.
-Skąd to masz? -pyta Kacper szeptem,
-Dostałem. Luzik można ich normalnie używać. -uśmiecha się.
-Więc jaki jest plan? -pytam odbierając jeden z pistoletów.
-W bagażniku mam torbę marihuany, Kacper ubierze kominiarkę i pójdzie tam ze mną ją sprzedać. Kiedy będą mocno naćpani, wstrzykniemy im środek usypiający i padną. Ja zamknę ich w jakimś schowku,a Kacper pójdzie po Ciebie. Wtedy ja i ty pójdziemy poszukać Młodej, a Kacper będzie ich pilnować. A resztę powiem wam jak ta część się spełni. -patrzy na nas poważnie.
-Okej -odpowiadamy równo.
Po 10 minutach obaj są gotowi i idą w stronę budynku. Siedzę w aucie i czekam na sygnał, Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze i że ocalimy Dusię. Oby nic jej nie było. Wyobrażam sobie co musi czuć...Czy się boi?
*Dusia*
Płacz ustąpił, pewnie nie mam już czym płakać. Co jeśli nikt mnie nie ocali? Co jeśli naprawdę tu umrę? Marco nic nie wie. Jeremi też nie...nie mam nikogo i jestem sama. Strach znów zawładną moim ciałem. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pomieszaniu, Było brudne i puste, Po prawej stronie w kącie stało lustro, Spojrzałam na swoje odbicie, wyglądałam strasznie. Twarz blada, oczy czerwone od płaczu, włosy po kołtunione, Obraz nędzy i rozpaczy,
-Co się z nami stało? -pytam swoje odbicie,
-Po co nam to było? -wzdycham cicho, czując łzy.
-Tak bardzo się boję,., -szepczę i daje upust kolejnym łzom.

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 20

~Muzyka~
NOTKA POD ROZDZIAŁEM!
*Marco*
Samochód stanął, a mnie mimowolnie ogarnął strach. Klapa bagażnika otworzyła się, a Paul wyjął torbę, zamknął klapę i odszedł. Czekam jakieś dobre 5 minut, po czym decyduję się wyjść, Udaje mi się to i po chwili znajduję się na zewnątrz. Rozejrzałem się dookoła, na szczęście nikogo nie było. Nie miałem pojęcie gdzie jestem i co mam zrobić. Muszę zadzwonić do Kacpra. Obok wielkiej opuszczonej hurtowni, w której pewnie ją przetrzymują,stoi kubeł na śmieci. Chowam się za nim i dzwonię do Kacpra.
-No stary! I jak tam? -pyta.
-Nie mamy na to czasu! Byłeś u Jeremiego? -szepczę.
-Tak, stoi obok i czekamy na wieści.
-Daj mi go!
-Włączę głośno mówiący, bo też chce wiedzieć -skamle do telefonu.
-Siem, Co się do kurwy dzieje?! -słyszę jego podniesiony głos.
-Spokojnie! Kacper już Ci pewnie wyjaśnił. Potrzebuje waszej pomocy -proszę go.
-Jasne, jaki masz plan? -pyta łagodniej.
-Jestem pod ich bazą, i nie wiem co dalej -mówię podłamany.
-Okej, widzą cię?
-Nie, jestem schowany -wychylam się by sprawdzić czy nikogo nie ma, ale wciąż jest pusto.
-Dobrze. Mów mi co widzisz -słyszę smutek w jego głosie.
-Duży parking, szarą, poniszczoną hurtownię... -przerywa mi.
-Jakieś pole? Drogę?
-Poczekaj -wstaję i idę wzdłuż parkingu.
-Jest jakaś droga, ale pusta -odpowiadam po chwili.
-Mmm. Przejdź się kawałek, może coś będzie -nakazuje mi.
Idę jakieś 5 minut i dostrzegam znak.
-5 kilometrów Leśko. - szepcze do siebie.
-Cholera! Ile szedłeś? - Jeremi wykrzykuje gwałtownie.
-Jakieś 5 minut. Gdy odszedłem widziałem zepsutą latarnie.
-Okej. Będziemy z Kacprem za dobre 40 minut, a ty wróć na parkin i nic nie rób! -ostrzega mnie.
Wracam na parking, gdzie nic się nie zmieniło. Siadam na krawężnik i czekam. Jednak po chwili zaczyna mnie to doprowadzać do szału i postanawiam sam uratować Dusię. Podchodzę bliżej budynku i dostrzegam okienko z kratami, a obok dziurę w ścianie. Przez dziurę udaje mi się do środka.
-Tu jest w chuj ciemno! -klnę w myślach.
Jak ja ją tu znajdę? Nie mam pojęcia...
*Dusia*
Leżę tu od dłuższego czasu i nadal nie wiem dlaczego... Po chwili wielkie drzwi otwierają się i wchodzi jeden z  kolegów Paula.
-Witaj maleńka. Chciałem sprawdzić jak się masz -uśmiecha się chytrze.
-Wypuść mnie! Jak Paul się dowie, to Cię zniszczy! -czuję palące łzy.
-Ależ on o tym wie,siedzi na dole i wymyśla jak Cię zniszczyć -zaczyna się głośno śmiać.
Nagle w drzwiach staje Paul, patrzy wrogo na mnie i tego kolesia.
-Paul wypuść mnie! Proszę... -szepcze.
Chłopak podchodzi, kuca przede mną i delikatnie gładzi mój policzek, po czym uderza mnie z otwartej ręki. Odchylam głowę do tyłu, a on się odsuwa,
-Jesteś warta tyle ile ten twój kochaś, tyle ile ten cios. Nic! -zaczyna szeptem.
-Zostaniesz tu dopóki nie zdechniesz! -syczy i podchodzi do drzwi.
-Nie możesz! -zaczynam płakać.
On opuszcza pomieszczenie wraz z kolegą, zamykając drzwi na klucz. A ja zanoszę się głośnym płaczem,
*Marco*
Siedzę w tej piwnicy i nie wiem co zrobić! Nie mogę ani wyjść, ani wejść. Mam tylko nadzieję,że nikt mnie tu nie znajdzie. Czuje wibracje w kieszeni, co oznacza,że dzwoni Kacper.
-Gdzie ty kurwa jesteś?! -Jeremi jest wściekły.
-A wy? -pytam.
-Na tym parkingu! -syczy.
-Podejdźcie do hurtowni i na dole po prawej masz okienka.
-Ok -rozłącza się.
Po chwili dostrzegam ich buty, oraz słyszę głosy.
-Gdzie on kurwa jest?! -Jeremi kopie nogą w podłogę.
-Nie mam pojęcia. -jęczy Kacper.
-Chłopaki! Tu! -podchodzę do kratki.
-A co ty tam robisz? -pyta Kacper, gdy oboje się schylają,
-Chciałem...chciałem jej pomóc. -mówię cicho.
-A co ja ci kurwa mówiłem! -Jeremi wpatruje się we mnie intensywnie.
-Wybacz. -spuszczam głowę,
-Wyjdź -zwraca się do mnie Kacper.
-Ale ja nie mogę! -próbuję wyszarpać kraty.
Jeremi wstaje ze śmiechem, a Kacper patrzy na mnie jak na idiotę.
-To nie jest śmieszne! Musisz mi pomóc bo nie wyjdę! -jęczę. /
-Idę po łom -odpowiada brat Dusi i odchodzi.
-Przepraszam... -słyszę z ust Kacpra.
---------------------------------------------------------------------------------------
Cześć słonka! Bardzo Wam za wszysko dziękuję! Jesteście cudowni!
Mam nadzieję,że rozdział się podoba. To chyba jeden z moich ulubionych!
Po prawej stronie macie zakładkę "Kontakt" tam macie naszą stronę i mój tt. Zapraszam.



wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 19


NOTKA POD ROZDZIAŁEM ! <3

~Muzyka~
#Wspomnienie
*Kacper*Wedle polecenia mojego kumpla odnalazłem Dusię i tego palanta. Od ponad dwóch godzin im się przyglądam i nic się nie dzieje. Gdy ci kolesie idą na dwór postanawiam iść za nimi.
Wyszli przed budynek i zaczęli palić papierosy. Wszystko wyglądało normalnie. Podszedłem bliżej, aby móc coś usłyszeć. Rozmawiali o wczorajszym meczu, i miałem zamiar wrócić do środka, by pilnować Dusi, ale jej imię wypowiedziane przez jednego z nich mnie zatrzymało.
-Ta cała Klaudyna, chyba jeszcze się do Ciebie nie przekonała- zaczął jeden z nich.
-Daj spokój. Całuje mnie przy każdej okazji, fakt nie wiemy o sobie wszystkiego,ale ja to załatwię- odpowiada Paul.
-Coś wymyślił?- pyta najwyższy z nich.
-Będą cierpieć, wszyscy po kolei!- syczy Paul.
-Ja się tylko zastanawiam co oni ci zrobili?

-Marco! Ta gnida zapłaci za wszystko! -Paul uderza mocno w ścianę.
-Więc jaki plan?- pyta znów najwyższy.
- Ty,Ren pójdziesz do niej, postawisz drink i wrzucisz to- mówi i podaje mu małą kulkę.
-Ty,Stev wyprowadzisz ją na zewnątrz, i razem z Renem pojedziecie do naszej bazy. -Paul chodzi w kółko, jakby obmyślając wszystko na poczekaniu.
-A ty?- pyta Ren.
-A ja wrócę do domu. Zabiorę kilka rzeczy i do was dojadę. A i pamiętajcie by ją dokładnie przeszukać!
-Tak jest! -salutują równo.
-To jazda! -warczy na nich.
Każdy z nich idzie wykonać swoje zadanie, a ja już wiem, że to czego się odwiedziłem odmieni całe nasze życie. Muszę coś zrobić. I zanim zdążam wykonać jaki kol-wiek ruch, dostaję w głowę i padam na ziemię.
*Dusia*
Siedzę czekając na Paula, ale nigdzie go nie ma. Chyba mnie nie zostawił?! Nagle widzę jak do mojego stolika podchodzi jeden z jego kolegów. Patrzy na mnie dziwnie, po czym siada naprzeciw mnie.
-Gdzie Paul? -pytam.
-Zaraz wróci. Zechcesz zamówić dla mnie drinka? -uśmiecha się słodko.
-Umm, a sam nie możesz? -nie bardzo rozumiem.
-Mógłbym,ale zaraz przyjdzie tu moja koleżanka -robi nacisk na ostatnie słowo,a ja się rumienię.
-Dobra, a co chcesz? -pytam, wstając.
-Big orgazm -wciąż się uśmiecha.
Bez słowa odchodzę, próbując ukryć róż na policzkach.
Wracam do stolika. Co za kretyn z tego typa! W tym klubie nie mają takich drinków, a ja zrobiłam z siebie kretynkę.
-Wybacz, ale nie mają tu takich drinków. -mówię do niego.
-Szkoda. No nic, dopij swojego i spadamy -spogląda na mnie.
-A Paul? -zaczynam się stresować.
-Spokojnie. Czeka na nas u niego w chacie, oraz inni ludzie, impreza się tam przenosi.
-Dobra -bąkam niepewnie.
-A teraz pij, do dna -ponagla mnie.
Biorę ze stolika mój napój i upijam spory łyk, potem następny i  po chwili mój kolorowy eliksir szczęścia się kończy.
-Grzeczna dziewczyna, a teraz chodź -pomaga mi wstać.
Idę za nim przez parkiet,aż do wyjścia. Gdy znajduję się na dworze zimne powietrze o mnie uderza, zaczyna mi się kręcić w głowie. Świat staje się zamazany, a ostatnia rzecz jaką widzę to ten drugi kolega Paula.
*Kacper*Budzę się pod ścianą klubu. Na dworze jest zimno i ciemno. Wyciągam telefon, mam 5 nieodebranych połączeń od Marco.... Marco! Cholera Dusia! Wykręcam szybko numer przyjaciela.
-Marco?
-No nareszcie! Dzwonię do ciebie i dzwonie. Co się dzieje? -pyta wkurzony.
-Oni ją mają -szepcze.
-Co? Co ty pieprzysz?!
-Porwali ją! Kurwa Marco porwali ją! -krzyczę.
-Uspokój się! Kto?
-Oni. Paul i ta jego banda.
-Skąd wiesz?
-Słyszałem! Obmyślali plan, a kiedy chciałem zareagować dostałem w łeb i  teraz się obudziłem. -kończę na jednym wydechu.
-Kurwa! Która to była godzina? -pyta w pośpiechu.
-Około dziesiątej -staram się połączyć fakty.
-Szlag! Jest 22.15. Pamiętasz coś jeszcze?
-Paul mówił,że wróci do siebie do domu -to jedyne co jestem w stanie sobie przypomnieć.
-Kurwa! Słuchaj idź do tego baru i popytaj, może ktoś coś widział. -odpowiada.
-Okej-wdycham.
-Jesteśmy  w kontakcie -mówi szybko i się rozłącza.
*Marco*
Kurwa.Kurwa.Kurwa! Co znowu się dziej! Dlaczego ten zjeb ją porwał?! Idę szybko do okna i zauważam, jak wychodzi z domu, idzie do swojego auta, wkłada coś i wraca do domu.
Nagle wpada mi do głowy szalony pomysł! Biegnę szybko na dół i udaję się pod jego bramę. Sprawdzam czy nikt mnie nie widzi, i delikatnie ciągnę za bagażnik. Tak jak myślałem klapa podnosi się, wchodzę do środka i nakrywam się kocem.  Po jakiś 5 minutach słyszę kroki. Paul znów otwiera bagażnik i wkłada jakąś duża torbę. Na szczęście mnie nie zauważył. Po chwili odjeżdżamy.
Czuję w kieszeni wibracje telefonu i z lekkim trudem go wyciągam.
-Halo? -pytam szeptem.
-Marco, coś jest nie tak! Nikt nie chce mówić o Dusi, a mimo wszystko wiem,że coś wiedzą. Idę właśnie do Ciebie i może razem coś wymyślimy. -odpowiada Kacper.
-Słuchaj, stary. Nie ma mnie w domu. Zakradłem się do auta Paula i mam nadzieję,że mnie do niej doprowadzi -mówię ciszej.
-Co?! -krzyczy.
-Czekaj na wieści. Będę dzwonił, i powiadom Jeremiego. Pa -rozłączam się i szybko chowam telefon, czując, że stajemy.
*Dusia*
Budzę się, w jakimś mokrym, brudnym i ciemnym pomieszczeniu. Ręce mam przypięte do słupa i prawie w ogóle nie mogę nimi poruszać. Najgorsze jest to,że nic nie pamiętam. To musi być jakaś pomyłka!
-Ratunku! -krzyczę, ale odpowiada mi echo.




-------------------------------------------------------------------------------------------------------------Cześć słonka! Bardzo chciałabym Wam podziękować, za 931 wyświetleń. Oraz za komentarze, a właściwie komentarz ;) To bardzo motywuję i liczę,że będzie ich więcej.
Kocham Was ♥
Beautiful
















niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 18



*Dusia*
Odrywam się od ust chłopaka, a mój wzrok wędruje na okno Marco, jednak nie ma go tam.
-Słuchaj, masz super usta,ale wolałbym żebyś mnie uprzedzała, kiedy to robisz -wygląda na poważnego, ale jego oczy się śmieją.
-Wybacz -mówię cicho.
On tylko posyła mi zabójczy uśmiech i wystawia prawą rękę. -Chodź.
Ściskam jego dłoń i idziemy w stronę klubu. Z mojej głowy cały czas nie może wyjść obraz Marco. Czy nie wystarczy mu ile razy mnie zranił? Czy długo jeszcze będzie to ciągnął?
*Marco*
Jak mnie kurwa kurwica strzela kiedy widzę go z nią, a ona jeszcze za każdym razem całuje... Wiem,że robi to tylko po to by mnie wkurwić i jak widać udaje jej się, Muszę coś wy myśleć.
-Kacper. Musisz coś dla mnie zrobić!- zadzwonienie do niego to chyba najlepszy pomysł.
-Co znowu? - odpowiada znudzony.
-Gówno debilu! Chodzi o Dusię! - wkurzam się jeszcze bardziej.
-Luzik!  Co mam zrobić?
-Dopilnować by była bezpieczna. - syczę w poirytowaniu.
-A jak? - pyta.
Jego idiotyzm mnie powala.
-Srak! Ma być bezpieczna i tyle.
Rozłączam się nie dając mu więcej dojść do słowa.
Jak on to zjebię to go zabiję!
*Dusia*
Siedzimy z Paulem i jego kumplami w jakimś klubie. Wypiłam jednego drinka i chyba nie zamierzam pić więcej. Chłopaki są pogrążeni rozmową, a ręka Paula spoczywa na moim udzie, Mało który zwraca na mnie uwagę, więc mogę spokojnie wszystko przemyśleć.
Czy ja czuję coś do Paula? Czy czuję coś do Marco? Te dwa pytania nie chciały opuścić mojej głowy. Z jednej strony lubiłam Paula, a jego usta były takie całuśne. A z drugiej Marco znałam o wiele dłużej i bardziej mi na nim zależało.... To jest zbyt trudne.
***
Od dłuższego czasu mam wrażenie,że ktoś mnie obserwuję, ale staram się to ignorować.
Siedzę przy stoliku i piję drugiego drinka. Chłopaki poszli zapalić papierosa...
*Kacper*
Wedle polecenia mojego kumpla odnalazłem Dusię i tego palanta. Od ponad dwóch godzin im się przyglądam i nic się nie dzieje. Gdy ci kolesie idą na dwór postanawiam iść za nimi. I dowiaduję się czegoś co odmienia całe nasze życie.

piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 17

~MUZYKA~
*Dusia*
Siedziałam na lekcji geografii w ostatniej ławce pod oknem. Spóźniłam się na jedną lekcję,ale był to WF, więc mały problem. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok. Doskonale wiedziałam,że to Marco. Odkąd tylko weszłam do klasy, wszyscy się na mnie patrzą z podziwem. I o to mi właśnie chodziło.  Gdy patrzałam w stronę chłopka, szybko odwracał wzrok. Już żałuje, wiem to, Siedząc i próbują się skupić na męczącym bełkocie nauczycielki poczułam wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go ukradkiem i odczytałam wiadomość.
Od: Paul
Gdzie jesteś, jeśli nie w domu? :)
Mimowolnie uśmiechałam się do wyświetlacza. Ciekawe jak on zareagowałby na mój dzisiejszy strój. Chyba muszę się o tym przekonać....
Do: Paul
W szkole. Będę o trzeciej. Zaczekaj na mnie u Ciebie :P
Schowałam telefon z powrotem do kieszeni, gdy akurat zaczął dzwonić dzwonek. Przepisałam jeszcze zadanie domowe z tablicy i miałam zamiar się spakować, Usłyszałam przy swoim uchu cichy szept: "Na tej przerwie pod moją szafką." To był Marco, wiedziałam to bez patrzenia na niego. Zabrałam rzeczy i wyszłam z klasy. Poczułam gule w gardle i mocne bicie mojego serca. Chciałam się z nim spotkać, ale czy byłam na to mimo wszystko gotowa....? Z tym pytaniem w głowie udałam się pod szafkę chłopaka.
Stał tam. Z głową odwróconą w inną stron. Odetchnęłam głęboko i ruszyłam w jego stronę.
-Czego chcesz? -zapytałam od razu, podchodząc bliżej.
-Tylko pogadać -odparł obojętnie, patrząc na mnie.
-Myślę,że wszystko już mi powiedziałeś -warknęłam wrogo.
-Tym wyglądem udowadniasz jaka dziecinna jesteś. -zaśmiał się ironicznie.
-Wolę być dzieckiem, niż chuje jak ty! -krzyknęłam mu w twarz i odeszłam.
 Mam go głęboko w dupie. Nie obchodzi mnie już. Potrafi tylko ranić, więc ja zranię go mocniej! Jeszcze będzie żałował,że mnie skrzywdził! Obiecuję!
*Marco*Siedziałem na ostatniej lekcji. Do dzwonka zostało jakieś 10 minut. Dusia się do mnie w ogóle nie odzywa. Ale to dobrze, ojciec będzie zadowolony, a ona więcej nie ucierpi. Muszę ją tylko pilnować.
Po dzwonku wyszedłem z klasy zaraz za nią, ale tak aby mnie nie zauważyła. Po 20 minutach byliśmy pod domem. Spojrzała na mnie wrogo, po czym weszła do siebie.
Z okien mojego pokoju doskonale mogłem ją obserwować. Może to chore,ale umrę jeśli coś jej się stanie. Przez dobre pół godziny nic się nie działo, ale po chwili zobaczyłem jak wychodzi z domu i idzie do tego skurwiela Paula. Nie podoba mi się to....
*Dusia*
Paul już na mnie czekał. Gdy byłam w domu zadzwoniłam do niego i powiedziałam co się stało. Zaproponował, że zabierze mnie do klubu abym zapomniał o tym wszystkim. Zgodziłam się. Gdy wyszliśmy z jego domu, rozejrzałam się odruchowo po okolicy. Mój wzrok przykuł wzrok dom Marco. Zauważyłam, że ktoś poruszył się w oknie. I już wiedziałam,że to ta ruda czupryna. Spojrzałam na Paula, który wyglądał na znudzonego naszym postojem. Wróciłam wzrokiem do okna w domu na przeciw i napotkałam moje ulubione tęczówki. Wpatrywał się w nas intensywnie i z lekką złością. O nie! Tak nie będzie! Najpierw mnie obraża, a potem podgląda!
Spojrzałam się na Paula i szybko wbiłam w jego usta.






wtorek, 4 listopada 2014

Rozdziała 16

*Marco*
Czy miałem wyrzuty sumienia? Nie. Może nie powinienem był mówić tego tak bezpośrednio,ale inaczej się tego wypowiedzieć nie dało. Jak ona mogła pomyśleć,że ją zdradzam?! I to jeszcze z Ari! Nie dość,że ona umawia się z Kacprem, to przecież ja nie uganiam się za pudernicami! Aż tak mało o mnie wie? Ma o mnie aż tak złe zdanie? Ja też, nie wyraziłem o niej dobrej opinii...ale czy ja naprawę tak o niej myślę? Przecież wiem,że nie jest puszczalska, prawda?
*Klaudyna*
~kilka dni później~
Od kilku dni nie wychodzę z domu. Mamie powiedziałam,że jestem chora, ale i tak się tym nie przejęła. Nie potrafię normalnie żyć...Cały czas w głowie odbija mi się to jedno zdanie: "Nogi też przed nim rozkładałaś?". Nie umiem się pozbierać...
#Wspomnienie
Nogi też przed nim rozkładałaś?- zadrwił pod nosem.
Jesteś bezczelny!- odkrzyknęłam i z palącymi łzami w oczach pobiegłam przed siebie.
Biegłam prosto do domu próbując powstrzymać wodospad łez. Gdy znalazłam się na swoim łóżku,od razu wybuchnęłam płaczem. Jak on może tak o mnie myśleć... przez cały ten czas był moim przyjacielem, mówiłam mu o wszystkim,  wiedział,że temat mojej matki jest dla mnie ciężki....A on miał czelność mnie do niej upodobnić! Cóż za dupek! Co powinnam teraz zrobić... Jak ja będę bez niego żyć... 
~koniec~
Czułam,że zasypiam. Ostatnio dużo śpię i płaczę...Jestem tym wszystkim wykończona. Po chwili usłyszałam,że ktoś wchodzi do pokoju. Podniosłam głowę i ujrzałam mojego brata, jednak po chwili znów opadłam na poduszkę i nakryłam się kołdrą.
-Wstawaj!- krzyknął i zaczął podnosić rolety. 
Nakryłam się kołdrą po sam czubek głowy.  Jednak on po chwil zrzucił ją ze mnie.
-Jestem chora!- krzyknęłam.
-Przestań! Nie wiem co się stało,ale dobrze będzie jak się ogarniesz!- odkrzyknął.
-Nic nie rozumiesz.- chciałam wstać,ale mnie zablokował.
-To mi powiedz!
-Nie- zaczęłam się wyrywać, ale on mnie mocno objął.
-Co kol wiek się stało, twój ból nie jest tego wart! Pamiętaj!- pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Jeremi chyba ma rację. Nie mogę tak cierpieć! Muszę się wziąć w garść. Wstałam i poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Spojrzałam w lustro i mogę śmiało stwierdzić,że wyglądałam strasznie! Włosy po kołtunione, oczy czerwone, podkrążone,twarz blada i cała w ogóle jestem wstrętna!  
-Dusia,jak ty wyglądasz?- zapytałam swoje odbicie w lustrze.
-Muszę się za siebie zabrać. Jeśli nie mam Marco, mogę mieć każdego innego!- pierwszy raz od prawie tygodnia się uśmiechnęłam. 
Ubrałam czarne legginsy, czarną bokserkę,koszulę w czerwoną kratę, botki. Do tego kilka bransoletek z ćwiekami i czarny full cap(który podkradłam brackiemu). Zrobiłam jeszcze dość mocny makijaż. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze i wiedziałam,że Marco będzie żałował,że mnie obraził. 
Zeszłam a dół, aby udać się do szkoły, będę miała małe spóźnienie, ale kit z tym. 
-Wyglądasz zajebiście!- Jeremi zagwizdał na mój widok.
-Dzięki. Mogłam pożyczyć czapkę?- pytam go niepewnie.
-Normalnie to bym ci nie pozwolił,ale wyglądasz zbyt zajebiście- zaśmiał się.
-Dziękuję!- pocałowałam go w policzek- Idę do szkoły.
-Pa! Normalnie zmieciesz ich wszystkich!- zawołał za mną.
Jeśli taka była reakcja Jeremiego, to co pomyśli Marco! W duchu, aż zapiszczałam z radości. Udałam się w stronę szkoły...


Krótka notka ode mnie :*
Jak rozdział? Dusia szaleje! Ciekawe jaka będzie reakcja Marco? Hmm. to wszystko niedługo. Ale jednym komentarzem nie pogardzę ;) Proszę promujcie bloga na swoich stronach itp.
Kocham mocno i ściskam ♥