sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 33

*Marco*
Dusia jeszcze troche płakała, ale udało mi się ją uspokoić. Przekonał ją fakt,że już za dwa dni się rozstaniemy i nie ma czasu na płacz.
Leżeliśmy sobie oglądając jakąś komedię, gdy nagle zadzwonił Kacper i prosił nas oboje spotaknie. Początkowo byliśmy niechętni,ale Dusia stwierdziła,że może nie uda jej się z nim więcej spotkać. Po czterdziestu minutach byliśmy na miejscu. Kacper siedział na jednej z ławek i palił papierosa.
-Siema -ucałował jej policzek, a mnie uścisnął rękę.
-Co tam? -zapytał, gdy usiedliśmy obok.
Oboje z Klaudyną spojrzeliśmy na siebie wymownie, po czym postanowiłem opowiedzieć o wszystkim chłopakowi.
-To nie dobrze... -stwierdził, gdy skończyłem.
Dusia przewróciła oczami słysząc jego uwagę.
-Ale to dobrze -stwierdził po chwili.
-Co?! -krzykneliśmy równo.
-Mam propozycję -uśmiechnął się. -Mama zarezerwowała trzy miejsca w Zakopcu, akurat na dwa dni.
-Ale ona już w poniedziałek musi jechać. -odparłem.
-Duśka,słońce...jak pogadasz z bratem to go przekonasz abyś jechała w środę -uśmiechnął się do niej niewinnie.
-Może to i dobry pomysł,spędzimy razem więcej czasu -dziewczyna zwróciła się do mnie słodko.
-No nie wiem... -zamyśliłem się.
-Oj Marco... -powiedzieli równo, a ja się zaśmiałem.
-Okej, ale jeszcze Jeremi musi się zgodzić.
-Ja się nim zajmę -oblizała usta, a myśmy się zaśmiali.
Pożartowaliśmy jeszcze chwilę, ale zrobiło się zimno i trzeba się było zbierać. Umówiliśmy się,że jeśli Jer się zgodzi Mała do nas zadzwoni, a jutro spotkamy się na dworcu i pojedziemy w góry.
*Dusia*
Gdy byłam już w domu, po spotkaniu z chłopakami, zaczęłam się stresować. Nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę z bartem, ale przecież on chciał mojego dobra.
Poszłam na górę i cicho zapukałam w jego drzwi,jednak nikt nie odpowiedział. Pomyślałam,że go nie ma...
Jednak po chwili usłyszałam jakiś huk i szybko weszłam do środka. Panował tam straszny bałagan, meble się walały,szkło i inne małe kawałki poniszczonych przedmiotów były wszędzie.
-Jer -podeszłam bliżej.
-Wyjdź, bo coś ci zrobię! -krzyknął.
-Chcę rozmowy, proszę... -szepnęłam niepewnie.
-Idź na dół, zaraz przyjdę -stał odwrócony i ani razu na mnie nie spojrzał.
Zeszłam na dół do kuchni. Wlałam nam wody,usiadłam przy stole i czekałam.
Dołączył do mnie po chwili. Jedną rękę położył na stole, a drugą chwycił szklankę wody.
Spojrzałam na jego dłoń, a on ją szybko schował, musiał zauważyć mój szok.
-Jesteś ranny -szepnełam niepewnie.
-To nic -odparł szybko.
Wstałam i udałam się po apteczkę.
Miał opory,ale w końcu dał mi się opatrzeć.
-Chciałaś pogadać -powiedziała,gdy skończyłam.
-Mogę wyjechać? -zaczęłam cicho.
-Co? -spojrzał na mnie zdziwiony.
-Kacper ma miejsca w Zakopanym i byłoby fajnie jakbym pojechała.
-Na ile? - wyciągnął papierosa i go odpalił.
-Dwa dni..
-Ale...
-Wiem,wiem. Wyjazd sie pokrywa, ale moze pozwolisz mi pojechać w środę. -zrobiłam maślane oczka.
-Okej,ale masz się meldować i być grzeczna -puścił mi oczko.
Mocno go przytuliłam i pobiegłam na górę zawiadomić chłopaków. Będzie super!
-------------------------------
Hejka! <3 Wiem,że nawaliłam bo rozdział miał być wcześniej,ale nie dałam rady. Nie obiecuje,że następny pojawi się szybko. Przepraszam za błędy,ale pisane późno na telefonie. 
Kocham Was ❤

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz