wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 1

Nazywam się Marco Herning. Mieszkam w Działoszycach to bardzo małe miasteczko w Polsce. Mieszkam tu z mamą i tatą. Nienawidzę ich! Ojciec jest prezesem dużej firmy i zależy mu na dobrym wizerunku rodziny. A ja się od nich bardzo różnie. No przede wszystkim kolorem włosów. Tak jestem rudy i czuję się z tego dumny! To naprawdę fajny kolor, a przesąd o tym, że rude jest wredne jest tylko wymysłem jakiś wieśniaków. Moja matka jest bardzo podporządkowana mojemu ojcu i nie potrafi się mu postawić. Kiedy go rozzłoszczę zamyka mnie w piwnicy lub bije pasem. Jestem tu bardzo samotny. Nie mam żadnego rodzeństwa. Jedyni ludzie z jakim się dogaduję to moja najlepsza koleżanka Klaudyna i mój przyjaciel Kacper.
Z Klaudyną znam się od urodzenia. Jest dla mnie najważniejsza i gdyby nie ona już dawno bym sobie z tym wszystkim nie radził. Ona też wcale nie ma w życiu łatwo. Jej mama urodziła ją bardzo młodo, z resztą nawet nie wiadomo kto jest ojcem jej czy jej brata. Jeremi jest od nas starszy o rok. Jest aroganckim dupkiem i podrywaczem. Klaudyna jest naprawdę niezwykłą dziewczyną. Bardzo mi na niej zależy, chyba nawet za bardzo ale nie jestem jeszcze gotowy by jej to powiedzieć.
Teraz muszę się szykować do szkoły. Chodzę do 1 liceum. Mama jak zwykle jest na dole w pralni. Nic innego nie robi tylko sprząta lub gotuje. Nie dziwię się, że nie mam rodzeństwa. Ja tam bym jej kijem nie dotknął. Wychodzę przed dom a tam już czekają na mnie moi przyjaciele. U nas jest tylko jedna szkoła więc wszyscy chodzimy razem. Kacper jak zwykle zajmuje Klaudynę swoim gadaniem o fotografii, a dziewczyna wygląda na bardzo znudzoną. Gdy mnie zauważa  podchodzi szybko i mocno przytula. Uwielbiam jak to robi bo wtedy czuję,że wszystkie moje problemy znikają. Witam się z Kacprem, po czym wszyscy udajemy się na zajęcia. Dzień w szkole jest nudny jak zawsze. Po skończonych lekcjach razem z Dusią (tak mówimy na Klaudynę) idziemy do kawiarni. Zarabiamy tam bo marzy nam się wyjazd do stolicy na studia. Tam czeka nas nowe, lepsze życie. Popołudnie zawsze jest tu spokojne. Wycieramy stoliki, podajemy kawę. Jak zwykle grupka pijaków podrywa Dusię ale i tak wiedzą,że nie mają szans. Mogą pomarzyć bo ona jest moja! Gdy zbliża się wieczór lokal jest pusty. Szefowa prosiła żebyśmy sprawdzili towar,sprzątnęli i zamknęli wszystko. Siadam przy barze i obserwuję jak liczy pieniądze w kasie.
-Nie patrz się tak!-beszta mnie.
-Będę!-wystawiam jej język i uśmiecham się.
Zaczyna cicho chichotać. uwielbiam jak to robi, to taki piękny dźwięk. Po chwili odwraca się i chowa coś do szafki. Jest taka piękna.
-Przestań! i bierze się do czyszczenia blatów!-rzuca we mnie mokrą szmatką i uśmiecha się.
-Tak jest szefowo!-salutuje i idę wytrzeć stoliki.
Gdy zostały mi jeszcze trzy stoliki słyszę głos wiadomości.
-To mój!-krzyczy Dusia z kuchni.
Nie przejmując się tym i ścieram dalej. Nagle czuję,że ktoś obejmuje mnie od tyłu. Odwracam się i napotykam smutne oczy Klaudyny.
 -Co jest piękna?-pytam podnosząc jej podbródek by na mnie spojrzała.
-To mama...znowu jest u jakiegoś klienta i chce abym po nią przyjechała. Pewnie znowu jest zalana. Marco ja już nie mam siły.
Widzę,że jest bliska płaczu. Obejmuję ją mocniej i całuję we włosy.
-Mam jechać z tobą?-pytam po chwili.
-Nie. Po prostu wszystko pozamykaj .-mówi odsuwając się ode mnie.
-Dobrze. Zadzwoń do mnie jak dotrzecie do domu.
-Jasne. Narazie.-całuje mnie w policzek i wybiega.
Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze. Bardzo się martwię o nią. Mam złe przeczucia.

Mamy PIERWSZY rozdział. Co myślicie? Piszcie w komentarzach. Ja jestem nawet zadowolona :)2 komentarze=nowy rozdział

2 komentarze: