wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział 4

~Muzyka~
*oczami Marco*
Jechaliśmy z Jeremim jakieś chyba 150/h. Nie wiem czy to był dobry pomysł aby naćpany Jeremi ale nie chciałem się już kłócić. Najważniejsze było to aby doprowadził mnie do Klaudyny na czas. nie wiedziałem do kąt jedziemy, coś tylko mi wspomniał o jakimś burdelu. Mam nadzieję, że nikt jej nie tknął bez jej zgody, bo ich chyba wszystkich pozabijam.
*oczami Klaudyny*
Leżałam na łóżku wykończona. Seks to najgorsze świństwo na świecie. Obleśny typ był taki brutalny i okrutny. Nie miałam już siły płakać. Po prostu leżałam na tym brudnym łóżku i czekałam. Wiedziałam, że to nie koniec,czułam, że oni jeszcze wrócą.  Było mi zimno, wszystko mnie bolało. Przestałam wierzyć, że ktoś może mnie uratować. Po prostu byłam na to skazana.
*oczami Marco*
Jeremi zaparkował auto z tyłu budynku.
-Ja ich zatrzymam a ty ją znajdź. Tylko mi obiecaj, że bez względu na wszystko po prostu z nią ty przyjdziesz. I razem z tond odjedziemy, okej? - zapytał patrząc mi prosto w oczy.
-Jasne. Chodźmy.
Weszliśmy do środka,a  Jeremi prowadził mnie na zaplecze do jakiegoś szefa.
-Witam. Razem z kolegą szukamy panienek do towarzystwa. - Jeremi zaczął rozmowę z tym świrem.
- Macie Panowie kogoś konkretnego ma myśli?
- Kolega szuka brunetki o imieniu Klaudyna. Powiedziano nam, że jest dobra.
- Tak. To nasza nowa sztuka. Klienci ją sobie bardzo chwalą- myślałem,że wyjdę z siebie.
- Świetnie. Kolega bardzo chętny. - Jeremi posłał mi uśmiech.
- Dobrze. Ren! Zaprowadź Pana do pokoju 206. - wrzasnął a do pokoju wszedł wysoki mężczyzna.
Jeremi został w pomieszczeniu, a ja razem z tym kolesiem wyszliśmy. Weszliśmy do ciemnego pokoju. Ten cały Ren zamknął drzwi. Rozglądałem się po ciemnym pokoju aż w końcu zobaczyłem łóżko. Poszedłem bliżej a to co tam zobaczyłem przerosło moje wszystkie wyobrażenia.
*oczami Klaudyny*
 Drzwi znów się otworzyły, ale ja nie miałam już siły zobaczyć kto przyszedł. To pewnie jak zwykle kolejny napalony zboczeniec. Leżałam bez ruchu jakieś dobre 15 minut. Dziwne było to, że mój "klient" nie wykonał żadnego ruchu. Podniosłam głowę i zobaczyłam.....MOJEGO MARCO!  Stał oparty o ramę łóżka, przyglądając mi się uważnie.
-Niunia co ci się stało? -głos mu się łamał.
-Ona mnie tu zostawiła. Tak po prosty zostawiła - znów się rozpłakałam.
-Nie! Mała nie płacz, proszę! Twoje łzy są jak kwas na moje serce. -usiadł obok mnie i mocno objął.
-Zabierz mnie stąd. Proszę...-wyszeptałam wtulona w jego szyję.
-Oczywiście.- wziął mnie na ręce i zaczął wyprowadzać na zewnątrz.

Podoba Wam się? Piszcie śmiało :) Bardzo Was przepraszam ,że nie dodałam wczoraj rozdziału ale zabrało mi internet. Dodałam kilka nowych "gadżetów" na bloga. Na samym dole jest ankieta, w której możecie wyrażać swoje opinie. Proszę komentujcie :/ Kocham Was ♥

1 komentarz: