niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 21

*Marco*
-Przeprasza -słyszę z ust Kacpra.
-Za co? -spoglądam na niego na tyle jak pozwala mi krata.
-To prze zemnie ona  tu jest -cisza głos.
-Nie! I nie możesz tak myśleć! -próbuję go pocieszyć,
-Ale gdybym wtedy coś zrobił...
-Skończ -warczę w poirytowaniu.
Zapada między nami niezręczna cisza. Po dłuższej chwili wraca Jeremi z łomem...
Gdy chłopakom udaje się mnie uwolnić idziemy razem do auta brata Klaudyny.
-To jaki jest plan? -pyta Jeremi siadając na przednim siedzeniu.
-Zjadłbym coś -burczy Kacper.
-Nie zapominaj co tu robimy! -upominam go.
-Sorki.
-Dobra. To jaki jest ten plan -Jer spogląda na mnie.
-No nie bardzo wiem,dlatego was tu ściągnąłem -odpowiadam.
-Okej...a wiemy coś o nich? Jaką mają broń?
-Nie, w sumie to nie lubiłem ich od razu, ale nie myślałem,że zrobią takie coś.
-Dobra, coś trzeba wymyślić.... -wdycha bezradnie.
-A może się tam zakradniemy, zrobimy rozwałkę i uwolnimy Dusię -Kacper opowiada z entuzjazmem.
-Tak! Postrzelamy ich, a potem spalimy to gówno! -raduje się z nim.
-Albo wy jesteście jebnięci, albo ja -Jeremi przewraca oczami.
-Masz lepszy plan? -pyta go Kacper z ironią,
-Wyobraź sobie,że mam! -odpowiada Jeremi piorunując go wzrokiem.
-Jaki? -pytam.
Jeremi sięga do schowa i wyciąga z niego 3 metalowe ASG, a mi serce staje.
-Skąd to masz? -pyta Kacper szeptem,
-Dostałem. Luzik można ich normalnie używać. -uśmiecha się.
-Więc jaki jest plan? -pytam odbierając jeden z pistoletów.
-W bagażniku mam torbę marihuany, Kacper ubierze kominiarkę i pójdzie tam ze mną ją sprzedać. Kiedy będą mocno naćpani, wstrzykniemy im środek usypiający i padną. Ja zamknę ich w jakimś schowku,a Kacper pójdzie po Ciebie. Wtedy ja i ty pójdziemy poszukać Młodej, a Kacper będzie ich pilnować. A resztę powiem wam jak ta część się spełni. -patrzy na nas poważnie.
-Okej -odpowiadamy równo.
Po 10 minutach obaj są gotowi i idą w stronę budynku. Siedzę w aucie i czekam na sygnał, Mam nadzieję,że wszystko będzie dobrze i że ocalimy Dusię. Oby nic jej nie było. Wyobrażam sobie co musi czuć...Czy się boi?
*Dusia*
Płacz ustąpił, pewnie nie mam już czym płakać. Co jeśli nikt mnie nie ocali? Co jeśli naprawdę tu umrę? Marco nic nie wie. Jeremi też nie...nie mam nikogo i jestem sama. Strach znów zawładną moim ciałem. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pomieszaniu, Było brudne i puste, Po prawej stronie w kącie stało lustro, Spojrzałam na swoje odbicie, wyglądałam strasznie. Twarz blada, oczy czerwone od płaczu, włosy po kołtunione, Obraz nędzy i rozpaczy,
-Co się z nami stało? -pytam swoje odbicie,
-Po co nam to było? -wzdycham cicho, czując łzy.
-Tak bardzo się boję,., -szepczę i daje upust kolejnym łzom.

1 komentarz: