wtorek, 25 listopada 2014

Rozdział 19


NOTKA POD ROZDZIAŁEM ! <3

~Muzyka~
#Wspomnienie
*Kacper*Wedle polecenia mojego kumpla odnalazłem Dusię i tego palanta. Od ponad dwóch godzin im się przyglądam i nic się nie dzieje. Gdy ci kolesie idą na dwór postanawiam iść za nimi.
Wyszli przed budynek i zaczęli palić papierosy. Wszystko wyglądało normalnie. Podszedłem bliżej, aby móc coś usłyszeć. Rozmawiali o wczorajszym meczu, i miałem zamiar wrócić do środka, by pilnować Dusi, ale jej imię wypowiedziane przez jednego z nich mnie zatrzymało.
-Ta cała Klaudyna, chyba jeszcze się do Ciebie nie przekonała- zaczął jeden z nich.
-Daj spokój. Całuje mnie przy każdej okazji, fakt nie wiemy o sobie wszystkiego,ale ja to załatwię- odpowiada Paul.
-Coś wymyślił?- pyta najwyższy z nich.
-Będą cierpieć, wszyscy po kolei!- syczy Paul.
-Ja się tylko zastanawiam co oni ci zrobili?

-Marco! Ta gnida zapłaci za wszystko! -Paul uderza mocno w ścianę.
-Więc jaki plan?- pyta znów najwyższy.
- Ty,Ren pójdziesz do niej, postawisz drink i wrzucisz to- mówi i podaje mu małą kulkę.
-Ty,Stev wyprowadzisz ją na zewnątrz, i razem z Renem pojedziecie do naszej bazy. -Paul chodzi w kółko, jakby obmyślając wszystko na poczekaniu.
-A ty?- pyta Ren.
-A ja wrócę do domu. Zabiorę kilka rzeczy i do was dojadę. A i pamiętajcie by ją dokładnie przeszukać!
-Tak jest! -salutują równo.
-To jazda! -warczy na nich.
Każdy z nich idzie wykonać swoje zadanie, a ja już wiem, że to czego się odwiedziłem odmieni całe nasze życie. Muszę coś zrobić. I zanim zdążam wykonać jaki kol-wiek ruch, dostaję w głowę i padam na ziemię.
*Dusia*
Siedzę czekając na Paula, ale nigdzie go nie ma. Chyba mnie nie zostawił?! Nagle widzę jak do mojego stolika podchodzi jeden z jego kolegów. Patrzy na mnie dziwnie, po czym siada naprzeciw mnie.
-Gdzie Paul? -pytam.
-Zaraz wróci. Zechcesz zamówić dla mnie drinka? -uśmiecha się słodko.
-Umm, a sam nie możesz? -nie bardzo rozumiem.
-Mógłbym,ale zaraz przyjdzie tu moja koleżanka -robi nacisk na ostatnie słowo,a ja się rumienię.
-Dobra, a co chcesz? -pytam, wstając.
-Big orgazm -wciąż się uśmiecha.
Bez słowa odchodzę, próbując ukryć róż na policzkach.
Wracam do stolika. Co za kretyn z tego typa! W tym klubie nie mają takich drinków, a ja zrobiłam z siebie kretynkę.
-Wybacz, ale nie mają tu takich drinków. -mówię do niego.
-Szkoda. No nic, dopij swojego i spadamy -spogląda na mnie.
-A Paul? -zaczynam się stresować.
-Spokojnie. Czeka na nas u niego w chacie, oraz inni ludzie, impreza się tam przenosi.
-Dobra -bąkam niepewnie.
-A teraz pij, do dna -ponagla mnie.
Biorę ze stolika mój napój i upijam spory łyk, potem następny i  po chwili mój kolorowy eliksir szczęścia się kończy.
-Grzeczna dziewczyna, a teraz chodź -pomaga mi wstać.
Idę za nim przez parkiet,aż do wyjścia. Gdy znajduję się na dworze zimne powietrze o mnie uderza, zaczyna mi się kręcić w głowie. Świat staje się zamazany, a ostatnia rzecz jaką widzę to ten drugi kolega Paula.
*Kacper*Budzę się pod ścianą klubu. Na dworze jest zimno i ciemno. Wyciągam telefon, mam 5 nieodebranych połączeń od Marco.... Marco! Cholera Dusia! Wykręcam szybko numer przyjaciela.
-Marco?
-No nareszcie! Dzwonię do ciebie i dzwonie. Co się dzieje? -pyta wkurzony.
-Oni ją mają -szepcze.
-Co? Co ty pieprzysz?!
-Porwali ją! Kurwa Marco porwali ją! -krzyczę.
-Uspokój się! Kto?
-Oni. Paul i ta jego banda.
-Skąd wiesz?
-Słyszałem! Obmyślali plan, a kiedy chciałem zareagować dostałem w łeb i  teraz się obudziłem. -kończę na jednym wydechu.
-Kurwa! Która to była godzina? -pyta w pośpiechu.
-Około dziesiątej -staram się połączyć fakty.
-Szlag! Jest 22.15. Pamiętasz coś jeszcze?
-Paul mówił,że wróci do siebie do domu -to jedyne co jestem w stanie sobie przypomnieć.
-Kurwa! Słuchaj idź do tego baru i popytaj, może ktoś coś widział. -odpowiada.
-Okej-wdycham.
-Jesteśmy  w kontakcie -mówi szybko i się rozłącza.
*Marco*
Kurwa.Kurwa.Kurwa! Co znowu się dziej! Dlaczego ten zjeb ją porwał?! Idę szybko do okna i zauważam, jak wychodzi z domu, idzie do swojego auta, wkłada coś i wraca do domu.
Nagle wpada mi do głowy szalony pomysł! Biegnę szybko na dół i udaję się pod jego bramę. Sprawdzam czy nikt mnie nie widzi, i delikatnie ciągnę za bagażnik. Tak jak myślałem klapa podnosi się, wchodzę do środka i nakrywam się kocem.  Po jakiś 5 minutach słyszę kroki. Paul znów otwiera bagażnik i wkłada jakąś duża torbę. Na szczęście mnie nie zauważył. Po chwili odjeżdżamy.
Czuję w kieszeni wibracje telefonu i z lekkim trudem go wyciągam.
-Halo? -pytam szeptem.
-Marco, coś jest nie tak! Nikt nie chce mówić o Dusi, a mimo wszystko wiem,że coś wiedzą. Idę właśnie do Ciebie i może razem coś wymyślimy. -odpowiada Kacper.
-Słuchaj, stary. Nie ma mnie w domu. Zakradłem się do auta Paula i mam nadzieję,że mnie do niej doprowadzi -mówię ciszej.
-Co?! -krzyczy.
-Czekaj na wieści. Będę dzwonił, i powiadom Jeremiego. Pa -rozłączam się i szybko chowam telefon, czując, że stajemy.
*Dusia*
Budzę się, w jakimś mokrym, brudnym i ciemnym pomieszczeniu. Ręce mam przypięte do słupa i prawie w ogóle nie mogę nimi poruszać. Najgorsze jest to,że nic nie pamiętam. To musi być jakaś pomyłka!
-Ratunku! -krzyczę, ale odpowiada mi echo.




-------------------------------------------------------------------------------------------------------------Cześć słonka! Bardzo chciałabym Wam podziękować, za 931 wyświetleń. Oraz za komentarze, a właściwie komentarz ;) To bardzo motywuję i liczę,że będzie ich więcej.
Kocham Was ♥
Beautiful
















1 komentarz: