piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 26

~Muzyka~
*Marco*
-Pomóż mi -szepnął bliski płaczu...
Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Jeszcze nie wiedziałem jak, ale jakoś trzeba mu pomóc...
-Okej... pójdziesz z nią na to spotkanie, ale nie daj niczego po sobie poznać -mruknąłem.
-Ale po co udawać,że to moje dziecko? -mówił jakby do siebie.
-Może spała z jakimś biednym chujem i chce cię naciągnąć na kasę, albo nie pamięta kto ojcem, albo... -przerwałem.
-Albo co?
-Albo faktycznie jest twoje. -dodałem cicho.
-Co robimy? -posmutniał jeszcze bardziej.
-Plan jest prosty i myślę,że nawet ty go zrozumiesz -uśmiechnąłem się pod nosem. -Pójdziesz z nią do lekarza, i zaczniemy ją śledzić. Jeśli jest na 100% w ciąży, ojcem nie jesteś ty to skontaktuje się z prawdziwym ojcem i wszystko będzie jasne. -w jego oczach zobaczyłem spokój.
-Dziękuję... -objął mnie ramieniem.
-A teraz chodź. Jeszcze wcześnie i można pospać -udawałem zmęczenie, a on się śmiał.
*Dusia*
Wstałam o 10.00. Gdy przypomniałam sobie co miało miejsce poprzedniej nocy i dziś rano uśmiech sam wszedł mi na twarz. Jak ja go kocham...
Ubrałam się i zeszłam na dół by zjeść śniadanie. Myślałam, że nikogo nie ma, ale się myliłam. W kuchni stał... Jeremi!
-A co tu robisz? Myślałam, że wracasz jutro... -moje ciało zaczęło drżeć.
-Ale wróciłem wczoraj wieczorem. -nawet na mnie nie spojrzał.
Wieczorem?! Słyszał mnie i Marco? O Boże...!
-Mhm... -usiadłam przy stole i  starałam się ukryć zdenerwowanie.
Po chwili brat postawił przede mną kanapki i usiadł na przeciw.
-Dzięki -zabrałam się za jedzenie.
-Co robiłaś wczoraj? -czułam jak mięśnie mi się napinają.
-Nic.. to co zawsze -unikałam jego palącego wzroku.
-Kto tu był? Odpowiedź, nie umiesz kłamać.
-Marco -szepnęłam.
-Pogodziliście się?
-Tak. Kocham go. -spojrzałam w jego oczy.
-Co robiliście?
-My tylko... nie wiem co to było -rumienię się,
-To znaczy...seks? -wysyczał.
-Nie ja... nie wiem, jeszcze z nim nie sypiam -twarz mi się paliła.
-Jeszcze?!
-Mam taki zamiar...
-Co robisz?!
-Wybacz, ale to moje ciało, nie złość się. -chciałam złagodzić sytuacje.
-Masz racje zrobisz jak zechcesz. -wstał i wyszedł z domu.
*Marco*
Liczyłem, że wprowadzimy nasz plan w życie, ale Ari odwołała spotkanie. Coś tu nie gra. Ale teraz nie mam do tego głowy.
Jestem najwyższym budynku w mieście i przygotowuje romantyczne spotkanie dla mnie i Dusi.
Ma tu przyjść za 20 minut. Wszystko gotowe, strasznie się stresuje.
Drzwi otwierają się, a mój aniołek wchodzi do środka. Ma na sobie turkusową sukienkę do kolan, czarne obcasy, a włosy rozpuszczone... Śliczna.
-Chodź. -mówię, wyciągając do niej dłoń.
*
Po godzinie leżymy razem na kocu i patrzymy na gwiazdy.
-Moja -głaszczę jej ramiona.
-Mój... -uśmiecha się.
-Czemu go całowałaś? -pytam nagle.
-Co? Kogo?! -siada naprzeciw mnie.
-Paula...
-Za pierwszym razem z zazdrości, widziałam cię z jakąś laską w barze i chciałam żebyś był zazdrosny, i potem tak samo...dla zazdrości.
-Ile razy?
-2 może 3... -rumieni się, moja słodka.
-Podobało ci się? -krew zaczyna we mnie wrzeć...
-Tylko raz, pierwszy... potem tęskniłam za tobą -była bliska płaczu.
-Już... -wtuliła się w moją szyję. -Kocham Cię już na zawsze.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej :) Dziękuję za 1173 wyświetlania. Uczucie nie do opisania. Kocham Was <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz