niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 27

~Muzyka~
*Dusia*
-
Kocham Cię już na zawsze. -objął mnie mocno.
-Dlaczego o to zapytałeś? -uspokoiłam się.
-Nie wiem... chciałem wiedzieć. Dotykał Cię? -dodał szybko.
-Marco! Oczywiście, że nie! -uderzyłam go w ramię.
-Okej, okej. Przecież wiem. -śmiał się.
-Ile jeszcze? -położyłam się na jego tors.
-Co?
-Udawać,że jest źle? -oboje baliśmy się tego pytania.
-Czasem musi być źle by mogło być dobrze...
-Nie chcę... -znów byłam bliska płaczu.
-Obiecuję Ci, że niedługo będziesz szczęśliwa. Na zawsze. -wtulił mnie w swoje ciało.
Nie byłam w stanie już nic powiedzieć, po prostu podziwialiśmy gwiazdy.

Późnym wieczorem oboje udaliśmy się do domów. Tej nocy musiałam spać bez niego.
*Marco*
Wstałem po południu. Musiałem się szybko wyszykować bo na 13 byłem umówiony z Kacprem. On i Ari idą dziś do ginekologa. Ja będę czekał za budynkiem, a kiedy się z nią pożegna zaczniemy ją śledzić. W końcu musimy poznać prawdę.
Dotarłem na spotkanie na czas. Dałem chłopakowi znak, że już jestem. A potem widziałem jak oboje wchodzą do środka.
Po około godzinie Kacper przyszedł do mnie.
-I jak? -zapytałem.
-Ciąża -odparł.
-Ruszamy.
Śledziliśmy ją ponad godzinę, aż dotarła na prawie koniec miasta. Schowaliśmy się za murek i czekaliśmy na rozwój zdarzeń, po chwili na miejsce przybył Paul...
-Co on tu do cholery robi?! -mruknął Kacper.
-Nie wiem... Myślałem,że ich zgarnęli. Cicho -szepnąłem do niego.
Nasłuchiwaliśmy w ciszy ich rozmowy.
-Hej piękna. -pocałował ją namiętnie.
-Gdzieś ty kurwa był?! -krzyknęła na niego.
-Spokojnie. Jesteś w ciąży czy nie? -zapytał ją.
-Tak.
-On wie?
-Wie.
-No to po chuj się wściekasz? -objął ją.
-Bo to ty miałeś ich załatwić, a nie ja !
-Luzik. Wykorzystasz go trochę, a potem poronisz i po zabawie.
-Jesteś chujem -mruknęła i pocałowała go w szyję.
-A ty szmatą. Możesz uprawiać seks? -uśmiechnął się.
-Ale tylko z tobą, już z nim nie chcę. To było beznadziejne. -jęknęła.
-Tak cię przerżnę, że zapomnisz -uszczypnął ja w tyłek.
Gdy oni odeszli ja i Kacper wyszliśmy z naszej skrytki.
-Jak się trzymasz stary? -zapytałem Kacpra.
-Z jednej strony lepiej, z jednej gorzej. -westchnął.
-To znaczy?
-No bo już znam prawdę, ale tak trochę liczyłem, że coś do mnie czuje. -wzruszył ramionami.
-Załatwimy ją i jego. A ty znajdziesz kogoś lepszego -poklepałem go po ramieniu.
-Wracajmy. Dusia pewnie za tobą tęskni. -zaśmiał się.
-Dobra, dobra. -klepnąłem go w ramię.
*
W domu byliśmy pod wieczór. Niestety nie zastaliśmy jej. Jeremi powiedział mi, że jest u fryzjera,
Usiedliśmy na werandzie, przed moim domem i czekaliśmy na nią. Kacper wyjął paczkę papierosów. To nie tak, że palę, palę bo to mnie uspokaja. A teraz spokój był bardzo potrzebny.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz